O tym jak się poruszać po Tunezji, gdzie mieszkać, co jeść, a co kupić na pamiątkę, czy jest bezpiecznie i jakie panują tam obyczaje pisałam w poprzednim poście. Dzisiaj chciałabym opowiedzieć Wam o tym co i dlaczego warto zobaczyć w Tunezji.
W Tunezji znajdziemy wiele ciekawych miejsc. Z racji swojej historii, kraj ten obfituje w obiekty pamiętające Starożytny Rzym, oraz miejsca kultu religii muzułmańskiej, jak i pamiątki po protektoracie francuskim.
Jadąc przez Tunezję
ujrzycie niezmierzone przestrzenie pełne idealnie zasadzonych i pielęgnowanych gai oliwnych, które ciągną się po horyzont, oddzielane co jakiś czas żywopłotami z opuncji.

Znajdziecie tutaj urokliwe miasteczka i pełne zakamarków stare mediny dużych miast. Ale największą atrakcją tego kraju jest pustynia, która w Tunezji pokazuje nam wiele swoich twarzy: od wyschniętych słonych jezior, przez pustynię skalistą, pustynne góry Atlas, aż po piaszczystą Saharę.
TUNIS
Stolica kraju. Jedno z najstarszych i najważniejszych miast Północnej Afryki. Gwarne, pełne nowoczesnych budynków, ale i śladów francuskiego protektoratu. Najbardziej zachwyca labirynt arabskiej mediny (wpisanej na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO), pełnej wąskich uliczek zamienionych w wielobarwny, tłumny souk. Koniecznie wtopcie się w tłum, dać ponieść ludzkiemu nurtowi, by od czasu do czasu zatrzymać się przy jednym ze straganów i potargować się przy zakupie, ceramiki, ciasteczek, czy biżuterii, dla samej przyjemności targowania. Jak już pisałam Tunezyjczycy nie są zbyt nachalni, także jako sprzedawcy. Oczywiście będą nawoływać, a jak się skusisz, postarają się Was nie wypuścić bez zakupu. Jednak to całe przedstawienie, pełne misternej gry aktorskiej obu stron, warte jest tych paru dinarów. Jak w każdym tłumnym miejscu na Świecie, także i tutaj uważaj na torbę, czy plecak. Kieszonkowcy tylko czekają na twoją nieuwagę.
Będąc w Tunisie nie sposób pominąć Muzeum Narodowego Bardo, będącego XIX – wiecznym zespołem pałacowym, ale przede wszystkim wspaniałym zbiorem mozaik, rzeźb, oraz ceramiki pochodzących z okresu rzymskiego i dających wyobrażenie o realiach życia w czasach antycznych, urzekających misternym wykonaniem. W Bardo warto też podnieść czasem głowę do góry, by ujrzeć przepięknie inkrustowane, oraz malowane w bajeczne ornamenty, sufity.
Kartagina
Kto nie słyszał o Kartaginie, jednej z największych potęg starożytnego świata i jej słynnym władcy Hanibalu? Jednak mało kto wie, że Kartagina leżała właśnie na terytorium Tunezji i przez ponad 400 lat trzęsła tą częścią świata. Aż do nadejścia potęgi rzymskiej, która zniszczyła ją co do kamienia, a na jej zgliszczach stworzyła 500 lat p.n.e sobie podległe, nowe państwo – miasto o nazwie Karthago. Kolejne najazdy, Wandalów, a później Arabów zniszczyły większość budowli, oraz całego dziedzictwa Kartaginy. Przetrwały pozostałości Term Antoniusza, oraz Wzgórza Byrsa, które przy odrobinie wyobraźni, pozwalają docenić kunszt i ogrom wysiłku włożonego w powstanie imponujących budowli. Dotykanie kamiennych ścian ruin z tą świadomością to nie lada przeżycie.
Zadziwia też myśl, jak świadome i dbające o zdrowie było społeczeństwo Kartagińskiej Kolonii Rzymskiej. 2000 lat przed naszą erą, w Termach były ogólnodostępne, bezpłatne baseny, łaźnie, boiska sportowe i masaże. Jeśli dobrze zrozumiałam przewodnika, tylko dwa obiekty na terenie Term wymagały zapłaty : toalety i domy publiczne (i tu uwaga) osobne dla kobiet (!) i mężczyzn.
W pobliżu Term Antoniusza, zobaczycie też pałac obecnie urzędującego prezydenta. Pałac jest pięćsetletnim, zbudowanym przez Arabów, zabytkiem, stworzonym między innymi z kamieni uzyskanych właśnie z rozbiórki Term Antoniusza…
Sidi Bou Said
Urokliwe miasteczko nazywane nie bez kozery, Santorinim Tunezji. Zachwyca białymi jak śnieg ścianami udekorowanymi niebieskimi oknami, mozaikami, drzwiami. Drzwi w Sidi Bou Said to wspaniały temat zdjęć i tło do pięknych portretów. Warto też wyjść poza jego teren, by ze wzniesień podziwiać cudną panoramę portu i morza dookoła. W Sidi Bou Said można się zakochać. Chciałam tam zostać nieco dłużej.
Za szybko, za mało i było tego piękna, jednak trzeba było jechać dalej do
Kairouan
Święte miasto. Czwarte wśród najważniejszych miejsc Islamu. To tutaj znajduje się jeden z najstarszych, a za razem największych meczetów Muzułmańskiego Świata– Wielki Meczet. Niestety można go podziwiać jedynie z zewnątrz. Pozostaje nam więc karmić swoją wyobraźnię domysłami, jak mogą wyglądać: dach oparty na 414 filarach, mauzoleum Sidi Saheb słynące z kolorowych mozaik i ażurowej sztukaterii. Czy baseny Aghlabidów z XIX w, które pełniły rolę zbiorników wodnych zaopatrujących całe miasto. Kairouan to także piękna, stara medina, której uliczki były na tyle interesujące, że stały się scenografią do filmu „Indiana Jones i Poszukiwacze Zaginionej Arki”.
Sahara i Góry Atlas
W góry Atlas i na Saharę raczej nie wybierajcie się sami. Trzeba wiedzieć o jakiej porze dnia i gdzie się udać. Łatwo też zabłądzić na takim pustkowiu. A jak wiadomo „ nie ma, nie ma wody na pustyni”, a także pomocy znikąd. Dlatego warto wybrać się na taką wyprawę w sposób zorganizowany, np. jeepami.
Wyprawę jeepami przez pustynię ku górom Atlas, polecam wszystkim poszukiwaczom przygód. Pomarańczowe, pustynne góry Atlas budzą respekt i zachwycają. Odwiedzicie tu górską oazę Chebice, pełną daktylowych palm. Napijecie się wody prosto ze źródła i zrobicie sobie fotki przy wodospadzie.
Następnie udacie się ku wyschniętym słonym jeziorom i największemu z nich Chott Jerid. Przy odrobinie szczęścia zobaczycie fatamorganę. Muszę powiedzieć, że fatamorgana robi niesamowite wrażenie. Widzisz wodę, której nie ma i sprawdzasz na Google maps, czy aby na pewno było to tylko złudzenie, ale nie nie ma żadnego jeziora na mapie…
Jeep’owa wyprawa poprowadzi Was
też przez trasy rajdu Paryż Dakar, po twardej jak skała pustyni, by pełnym pędem przejechać przez przepiękne wydmy pustyni piaskowej zwane Ong Jemel (to tutaj kręcono „Angielskiego Pacjenta). Może po drodze zajrzycie na Górę Wielbłądzią, z której roztacza się cudna panorama na bezkres pustkowia?
Na Saharze znajduje się też Miasteczko Star Wars,
czyli pozostałości po scenografii do jednego z filmów serii. Jednak ja osobiście bardzo się na nim zawiodłam. Myślałam, że będą zaaranżowane scenki z filmu, makiety postaci, pamiątki StarWarsowe, że może przywiozę miecz świetlny, albo chociaż koszulkę Mojemu Miłośnikowi Star Wars’ów, a tu nic. Kilku chłopców namawiających, jak wszędzie do zdjęcia z fenkiem, albo wielbłądem, sprzedawcy róż pustyni i to wszystko.
Za to bardzo miłą atrakcją jest przejażdżka na wielbłądach. Może trochę wyglądałam jak głupek w pseudostroju Beduina, ale przy odrobinie dystansu i dobrej woli, by wspierać lokalny biznes, da się przeżyć. Tym bardziej, że stroje, o dziwo, były czyste i wydezynfekowane. A wielbłądy zadbane. Wyprawa trwa około godziny. Spokojny marsz po pustynnych wydmach, chwila na popas i zdjęcia. Naprawdę relaks. Fajne jest też obcowanie z wielbłądami, obserwowanie ich wzajemnych relacji w stadzie i zachowań. Okazuje się, bowiem, że każde zwierze ma trochę inne usposobienie i temperament. Mój na przykład co chwilę mnie kopał, a wielbłąd koleżanki nie lubił głaskania, przytulania i niechętnie pozował do zdjęć ( to znaczy nie pozował).
Nie zdziwcie się też, gdy Wasz przewodnik zostawi Was na chwilę w trakcie jazdy i pójdzie się modlić. Taka wiara, taka tradycja.
Sahara ma jeszcze jedno cudowne oblicze. Gdy pokonacie swoje słabości i uda Wam się wstać tak, by zdążyć na wschód słońca, wybierzcie się na słone, wyschnięte jeziora, które już tuż przed wschodem zaczynają nabierać najpierw niebieskawej, później fioletowej, a na koniec różowej barwy. Robiąc w zapamiętaniu zdjęcia tym pięknym zjawiskom, nie zapomnijcie o skorpionach, które lubią spacerować po pustyni o tej porze.
Plantacja daktyli
To kolejna atrakcja Tunezji, którą warto zobaczyć. Plantację taką znajdziecie np. w miasteczku Dozo, nazywanym bramą Sahary. Plantacja liczy 2 miliony palm daktylowych, z których każda jest ręcznie pięlęgnowana przez pracowników plantacji. Kilka razy do roku robotnicy boso wchodzą na palmy aby je zapylić, oczyścić ze zbędnych, starych liści, zabezpieczyć daktyle specjalnymi torbami z tworzywa sztucznego, przed słonymi deszczami, czy zebrać dojrzałe owoce. Plantacja jest ogromna, dlatego warto przemierzyć ją dorożką.
Jaskinie Matmata
Jaskinie Matmata to domy Berberów wydrążone w skałach. Pobielone od wewnątrz i na zewnątrz by móc łatwiej wypatrzeć skorpiony chowające się przed upałami. Biel ścian odbija też słoneczne promienie chroniąc jaskinie przed zbytnim nagrzewaniem. Podobno w jaskiniach cały rok panuje zbliżona temperatura. Niezależnie od tego, czy jest upalne lato, czy nadchodzą zimowe przymrozki. Odwiedzając jaskinie Matmata będziecie mieli jedyną, niepowtarzalną okazję zobaczyć z bliska życie tamtejszej ludności. Berberowie to ludzie ubodzy i bardzo skromni, a jednak gościnni i uśmiechnięci. Poczęstują Was chlebem własnego wypieku, który zjecie w towarzystwie oliwy wymieszanej z miodem. Przyglądając się ich domostwom doceniamy to co posiadamy i warunki w jakich żyjemy, choć oni są bardzo dumni, że mają prąd i (bardzo stary).
Myślę, że niebawem domy Berberów
w jaskiniach Matmata ostaną się jedynie jako skanseny. Mieszkają w nich coraz starsi ludzie. Dzieciaki, jak tylko zobaczą, jak można żyć w mieście, nie chcą wracać do swoich domostw. Tak było w domu, który odwiedziłam. Mieszkała w nich trzypokoleniowa rodzina: dziadkowie, rodzicie i trójka dzieci, a właściwie dwójka, bo nastoletnia córka, po pierwszych wakacjach u rodziny w Tunisie już nie wróciła do domu.
Tunezja to piękny i przyjazny kraj.
Turysta może tu czuć się bezpiecznie i cieszyć wakacjami bez obaw. Obfituje w kontrasty: od soczystej bujnej zieleni północy, po suchą biel pustyni na południu. Od czystych, nowoczesnych centrów dużych miast, po biedę i brud prowincji. Nie można odmówić jej uroku. Zachwyca mozaikami i orientalnym klimatem. Tunezja „kupiła” mnie całkowicie.