„Telefon od anioła” Guilaume’a Musso, to moja pierwsza powieść tego, jakże popularnego autora i pierwszy audiobook. Dlatego moja dzisiejsza, jak zawsze subiektywna, recenzja będzie o samej książce i troszkę o odbiorze jej w formie audiobooka.
Tytuł, okładka, oraz pierwsze strony powieści, sugerują, że o to zaczynamy lekturę miłej, może trochę naiwnej opowiastki. Taki romans, w którym dobre anioły pilnie pracują nad tym, by dwoje ludzi, po komedii pomyłek i perypetiach rodem z komedii romantycznej, zakochało się w sobie, a następnie żyło długo i szczęśliwie.
Szczerze mówiąc, chyba na coś takiego,
lekkiego, nastrajającego pozytywnie, w dobie przygnębiających wieści o koronawirusie i tych płynących z polskiej sceny politycznej, miałam ogromną ochotę. Jakież było moje zdziwienie, gdy ze strony na stronę, akcja zaczynała się zagęszczać, a z naiwnego romansidła, powieść przeobraziła się w całkiem niezły, trzymający w napięciu i nie pozwalający się oderwać, kryminał.
Chociaż nie jestem fanką kryminałów,
a już broń Boże, takich w których dzieje się krzywda dzieciom, wciągnęłam się opowieść. Nie mogłam się wręcz doczekać chwili, w której wsiądę do auta i będę mogła w spokoju wysłuchać kolejnego fragmentu.
Telefon od anioła – fabuła
Nie chcę spamować, więc w skrócie o fabule. Dwoje ludzi po przejściach, mieszkających na dwóch końcach świata, spotyka się na mgnienie oka na lotnisku, by przez przypadek wymienić się swoimi smartfonami i zniknąć w swoim świecie. Po odkryciu, iż posiadają telefon nie należący do nich, usiłują wymienić się ponownie. Jednak ciekawość sprawia, że wchodzą w niespodziewane otrzymane od losu aparaty, oraz życie ich właścicieli. Niespodziewanie okazuje się, że tych dwoje nieznanych sobie ludzi, wiele łączy i to „wiele” jest naprawdę straszne.
W mojej opinii
„Telefon od anioła”, to ciekawa, dobrze napisana książka. Może trochę autor „popłynął” wymyślając niesamowite wątki i okoliczności. Nie jest to książka w nurcie fantasy, czy science fitcion. Jednak powiedzmy, że przy dużej dozie tolerancji, wyobraźni i zdolności do akceptacji faktu, że dziwne rzeczy się zdarzają, mogę to zaakceptować.
Dlaczego audiobook?
Tak, jak wspominałam, książkę „przeczytałam”, a właściwie wysłuchałam w formie audiobooka. Jak już wiesz, było to moje pierwsze słuchowisko. Muszę przyznać, że to świetna sprawa taki audiobook. Możesz „czytać” prawie zawsze. Gotując, piorąc, prowadząc auto, czy szydełkując. Wiecznie zajęta i w ruchu, bardzo sobie cenię tę możliwość. Dzięki niej znów mogę „czytać” ile chcę. Do tego nie męczą się oczy, co dla mnie, osoby spędzającej kilkanaście godzin na dobę przy komputerze, jest doprawdy zbawienne.
Bardzo przyjemny głos lektora, dodatkowo podkreślił przyjemność czytania. Mam już kolejne audiobooki w „czytaniu” i jestem przeszczęśliwa z tego powodu. Uprzedzając twoje pytanie, audiobooki mam w abonamencie z aplikacji Legimi. Wiem, że jest dość drogo, ale przynajmniej mam w cenie możliwość czytania ebook’ów i audiobooków jednocześnie. Topowe książki, np Tokarczuk, są w abonamencie dostępne w ramach ceny, bez dodatkowych opłat, co bardzo mi odpowiada. Są też inne aplikacje, takie jak Audioteka, Empik -go, czy Storytel. Na pewno znajdziesz najbardziej odpowiednią aplikację dla swoich potrzeb.
Ja tym czasem zmykam do „Krainy Chichów” J. Carrolla, w której ostatnio gościłam ponad 20 lat temu i ciekawa jestem, czy nic się tam nie zmieniło. A później zabieram się za dłuuugą listę poleconych książek przez Moje Czytelniczki z FB.