Niedobór żelaza, czy depresja? Zadajesz sobie pytanie. Jesteś ciągle senna. Łapiesz zadyszkę po wejściu na pierwsze piętro. Nie masz siły i ochoty na działanie. Zastanawiasz się czy to już czas na wizytę u psychiatry, psychologa? Najpierw udaj się do internisty i poproś o badanie krwi.
Ja tak właśnie miałam.
Myśli ciągnęły mi się jak guma do żucia. Gubiłam słowa, miałam kłopoty z pamięcią. Jednym słowem był duży problem z koncentracją. Do tego zrobienie zakupów w hipermarkecie było dla m nie tak ciężkim wysiłkiem, że musiałam po powrocie to odespać. Zadyszkę łapałam po kilkunastu krokach, a serce łopotało jak szalone. Nie miałam na nic siły, za to miałam zerowe chęci do życia. Zastanawiałam się co się ze mną dzieje. Ja – taka energiczna, stale nakręcona jak mały motorek, raptem nie mogłam przetańczyć jednej piosenki na Zumbie, a moim jedynym pragnieniem było przyłożyć głowę do poduszki. Czy to już starość? Chyba trochę jednak za wcześnie. Depresja? A z jakiego powodu? Do tego miałam wiecznie podkrążone oczy, byłam blada jak ściana, łamały mi się paznokcie i wypadały włosy. Ruina po prostu.
Postanowiłam udać się do lekarza pierwszego kontaktu i poprosić o podstawowe badania. Wszystko w normie. Tylko to żelazo bardzo niskie. No i byłam w domu. To nie depresja i nie starość. To niedobór żelaza.
Żelazo odgrywa ogromną rolę
dla prawidłowego funkcjonowania organizmu. Bierze udział w produkcji czerwonych ciałek krwi w szpiku kostnym. Wchodzi w skład hemoglobiny, nośnika tlenu w organizmie – to dlatego przy jego braku tak łatwo się męczymy i mamy kłopoty z koncentracją. Żelazo zawiera się także w mioglobinie, białku występującym w mięśniach, a które umożliwia pobieranie tlenu do mięśni. Żelazo jest też składnikiem enzymów tkankowych, oraz bierze udział w metabolizmie cholesterolu. Ma też wpływ na układ odpornościowy i nerwowy.
Braki żelaza
mogą być też sygnałem, że w organizmie dzieje się coś niedobrego. Osoba zdrowa, prawidłowo się odżywiająca na deficyt żelaza nie powinna się uskarżać. Przyczyną niedoboru żelaza jest zazwyczaj „ucieczka” krwi. Może to być zbyt obfite krwawienie menstruacyjne (też warto podrążyć co jest jego przyczyną, może to być twoja cecha osobnicza, mogą to być np torbiele, czy endometrioza), ale równie dobrze przyczyną mogą okazać się krwotoki z układu trawiennego spowodowane nadużywaniem leków przeciwbólowych, wrzodami, hemoroidami, a nawet nowotworem. Warto więc skonsultować się z lekarzem i dowiedzieć się, co takiego nasz organizm nam chce przekazać poprzez brak żelaza.
Niedobory żelaza można i trzeba uzupełniać.
Jednak to lekarz decyduje w jaki sposób. Nie radzę Ci samej podejmować suplementacji, gdyż przedawkowanie żelaza może być równie groźne, co jego niedobór. Dlatego tę decyzję powinnyśmy zostawić specjaliście. On zadecyduje czy wystarczy odpowiednia dieta, czy trzeba dietę suplementować. Możesz korzystać z ogólnie dostępnych suplementów, lub w przypadku dużych niedoborów, czy wręcz anemii, konieczne będzie żelazo w dawkach przepisywanych na receptę.
Co leków i suplementów nie mam kompetencji, by się wypowiadać. Za to mogę Ci powiedzieć co dobrze jest spożywać, by dostarczać organizmowi żelazo w naturalnej postaci wraz z pożywieniem.
Jeśli cierpisz na niedobory żelaza, włącz do swoich posiłków:
- żółtko jajka
- czerwone mięso
- natkę pietruszki
- szpinak
- soję
- brokuły
- sałatę
- groch i fasolę
- buraki
- kakao (!)
- pieczywo pełnoziarniste i otręby
- ryby
Żelazo najlepiej przyswaja się w towarzystwie witaminy C. Dlatego zadbaj też o produkty bogate w tę witaminę (papryka, truskawki, cytrusy), lub suplementuj ją.
Żelazo można przedawkować
jak już wspominałam. Dlatego tak ważne jest przestrzeganie zaleceń lekarza. Nadmiar żelaza może prowadzić do osteoporozy, zaburzeń hormonalnych, czerwienicy i depresji. Zbyt wiele żelaza w organizmie przyczyni się do marskości wątroby i cukrzycy. Mogą pojawić się wzdęcia i zaparacia, przebarwienia skóry. Więc jak zawsze, wszystko z umiarem.
W ogóle zachęcam Cię do okresowego robienia sobie podstawowego badania krwi. Dzięki temu zaoszczędzisz nerwy i szybko wykryjesz ewentualne zagrożenia. Ja, zanim pierwszy raz przebadałam sobie krew, uciekałam od lekarzy gdzie pieprz rośnie, wyznając zasadę, że lekarz chorobę znajdzie i u zdrowego. Na wizytę zaciągnięto mnie niemal siłą. Do tej pory ograniczam wizyty do niezbędnego minimum, ale gdy źle się czuję, nie kombinuję i nie leczę się sama, tylko idę się przebadać, żeby wiedzieć co leczyć, bo czasem możemy myśleć zupełnie coś innego, niż jest w rzeczywistości. Jak to mówią, zostawmy cesarzowi co cesarskie, a lekarzowi diagnozę i leczenie.