Nie musisz być doskonała – ta myśl towarzyszy mi stosunkowo od niedawna. I powiem Ci, że jest ona bardzo uwalniająca. Dzięki niej, nie tylko czuję się szczęśliwsza w sposób bezpośredni. Także pośrednio wpływa ona na moje szczęście powodując, że odważniej próbuję nowości, robię rzeczy, które sprawiają mi przyjemność, no i przede wszystkim podnoszą moje poczucie własnej wartości.
W wyniku własnego doświadczenia i obserwacji, śmiem twierdzić, że dążenie do perfekcji zakodowane jest szczególnie w kobietach. Wzmacniane przez tradycyjne wychowanie oczekujące od dziewczynek bycia grzeczną, miłą, układną ładną, mądrą (czytaj dobrze się uczącą). Kobiety zaś mają być idealnymi, wyrozumiałymi i troskliwymi matkami, dobrymi żonami i perfekcyjnymi gospodyniami, co mają w domu wylizane, a obiad dwudaniowy zrobiony codziennie. Aha, i jeszcze do tego mają pięknie wyglądać, mieć klasę i w pracy też się sprawdzać. Kobietom nie wolno popełniać błędów i mieć niedociągnięć, gdyż są poddawane surowej ocenie otoczenia. A same, gdy czują , że nie stanęły na wysokości zadania czują się beznadziejne i głupie.
Myślę, że problem perfekcyjności dotyka wielu kobiet, więc może i Ciebie także. Pomyślałam więc, że powiem Ci to, co sama do siebie mówię: „Nie musisz być doskonała”.
Nie musisz być doskonała – bądź wolna i szczęśliwa
Od kiedy pamiętam, nie jestem doskonała, a tym bardziej perfekcyjna w wielu dziedzinach codziennego życia. Szczególnie sprzątanie -doczyszczanie, to nie jest moja domena. Jestem po prostu niedokładna, nie dostrzegam drobiazgów i szczegółów (i nie tylko przy porządkach). Z tego powodu, żebym nie wiem jak się starała, nie posprzątam idealnie, nie uprasuję idealnie, nie umyję okien idealnie.
Od dzieciństwa miałam wpojone przekonanie, że powinnam być niczym „Perfekcyjna Pani Domu”. Ojciec sprawdzał po mnie porządki i wytykał mi najmniejsze uchybienia dając mi do zrozumienia, że jestem beznadziejna. Tak samo było z nauką. Byłam zawsze wzorową uczennicą, jednak gdy przynosiłam 4+ ojciec chrząkał z niezadowoleniem porównując mnie do koleżanki, też dobrej uczennicy i znów to uczucie beznadziejności. Cóż, dobrze, że mnie nie bił, bo tę wspomnianą koleżankę za czwórki rodzice bili.
W dorosłym życiu bardzo długo starałam się bezskutecznie robić wszytko idealnie. Chciałam mieć idealnie czysto w domu (niewykonalne), zawsze ugotowany świeży obiad, ogarniać dzieci na najwyższym poziomie, wozić je na wszystkie zajęcia świata, wysłuchiwać wszystkich problemów i znosić niedogodności z anielską cierpliwością. Starałam się być też wyrozumiałą żoną i brałam na siebie większość domowych obowiązków. Aha, jeszcze do tego za punkt honoru postawiłam sobie prowadzić firmę i ją rozwijać – oczywiście najlepiej tak, żeby konkurencja padła z zazdrości.
W efekcie nabawiłam się nerwicy i chodziłam wiecznie sfrustrowana. Tak bardzo pragnęłam być perfect wbrew własnej naturze! Aż pewnego dnia zrozumiałam: Jestem jaka jestem. Nie jestem idealna i co z tego?! Świat się nie zawali, jak coś zrobię mniej dokładnie. Nawet jak się czasem spóźnię, dzieci zamiast obiadu dostaną frytki i nie posprzątam na błysk.
Mogę! Mogę być niedoskonała. Ty też możesz! To takie uwalniające uczucie. Spróbuj. Powiedz to sobie: „Możesz być niedoskonała”
Gdy potrzeba perfekcji powraca
Oczywiście, jak wszystko, co w nas zakorzenione od dzieciństwa, potrzeba perfekcji może dojść czasem do głosu. I tym też się nie przejmuj. Po prostu popatrz sobie na to swoje dążenie do perfekcji i pomyśl: „Dobrze Kochanie, ale na co Ci to? Serio tego właśnie potrzebujesz?” Jeśli odpowiesz sobie szczerze, że tak, to proszę bardzo. Ale ja bym jeszcze raz się zastanowiła, czy aby na pewno warto się spinać.
U mnie takie ciągoty do perfekcji jak najbardziej się pojawiają. Nawet sprzątanie mi się włącza i chęć polerowania na błysk (oczywiście bezskutecznie). Chcę mieć mega bloga. Mądrego, kompetentnego, autorytatywnego (nieomylnego, wspaniałego i popartego naukowo najlepiej he he). Chcę wszystko robić najlepiej, najszybciej i najskuteczniej. Nadal wpadam na pomysł bycia super kobietą, super partnerką, super koleżanką, super mamą i super córką i w ogóle do bycia super i naj.
Ale wtedy, albo ja się pukam sama w czoło, albo mój facet (dzięki Ci za to Kochanie) robi to za mnie i odpuszczam. Odpuszczam, bo prostu się nie da być we wszystkim naj. A nawet można nie być w niczym naj i to też jest ok. I to nie znaczy, że jestem beznadziejna. Na prawdę wystarczy, że będę wystarczająco dobra.
A poza tym. Wszystkich i tak nie zadowolisz.
Akceptując siebie taką jaka jesteś zyskujesz czas, którego nie marnujesz na szarpanie się z własnymi niedoskonałościami. Zyskujesz spokój i dużo miłości własnej. Bo kochasz siebie taką jaką jesteś. Ani wspaniałą, ani najlepszą, tylko taką po prostu – normalną. I myślę, że taka pogodzona ze sobą jesteś fajniejszą kobietą, mamą, partnerką, i ile jeszcze tam ról przychodzi Ci pełnić, niż Wonder Woman, którą usiłowałabyś być.
Nie musisz być doskonała – otwieraj sobie nowe drogi
Dążenie do perfekcji, zamyka nam często drogę do przeżycia ciekawych przygód, do nowych doznań i przede wszystkim do zmian i… sukcesów. Bo nie ci osiągają sukces, którzy mają nawiększą wiedzę, ale Ci którzy mimo niedociagnięć, idą do przodu i po drodze się uczą.
Pomyśl, ilu rzeczy nie zrobiłaś czekając, aż dojdziesz do doskonałości. Nie zmieniłaś pracy na lepszą, bo stwierdziłaś, że nie posiadasz 100% kompetencji. Zrezygnowałaś z podróży, bo nie wiedziałaś dokładnie, jak ona będzie przebiegała. Nie zaśpiewałaś przy ognisku, choć miałaś ochotę, ale przecież nie potrafisz śpiewać. Nie zatańczyłaś na imprezie, bo nie umiesz tańczyć. Co jeszcze?
Kochana, jak ja bym czekała, aż będę doskonała, nie zrobiłam bym 1/10 rzeczy, które w życiu robiłam, ominęłoby mnie mnóstwo ciekawych przeżyć, nie spotkałabym tych wszystkich cudownych ludzi, których dane mi było poznać. Nigdy nie zostałabym instruktorką Zumby, czy Snowboardu. Nie jestem świetna ani w Zumbie, ani w jeździe na snowboardzie. Jednak jedno i drugie umiem wystarczająco dobrze, a moja niedokładność, czasem nieporadność jest moim atutem, bo mój podopieczny widzi, że może coś fajnego robić nie będąc mistrzem. Ja potrafię uczyć i przekazywać. Potrafię zarażać pasją i to wykorzystywałam, a nie martwiłam się , czy potrafię robić tricki w snowparku, albo czy nie mylę kroków podczas piosenki na zumbie. Naprawdę nie zawsze chodzi o perfekcję. Możesz czerpać i radość z czegoś nie będąc w tym najlepszą.
To samo miałam z żeglarstwem. Jakbym się zastanawiała, czy potrafię dość dobrze obsługiwać technicznie jacht, też bym się nigdy nie rzuciła na prowadzenie rejsów. A tak, zawsze się ktoś techniczny znalazł, ktoś z siłą do pomocy w czynnościach wymagających wysiłku i było ok.
Do pracy w biurze podróży też bym pewnie się nie dostała, ponieważ nie skończyłam studiów w tym kierunku, a i z geografii niejeden Klient by mnie zagiął. Ale bardzo chciałam pracować w biurze podróży i poszłam na rozmowę kwalifikacyjną mimo świadomości swoich niedociągnięć. I co? Od kilku lat cieszę się moją ukochaną pracą.
Bloga też bym nie prowadziła, ponieważ nie znam się na informatyce, ani na pozycjonowaniu. Nie skończyłam kursu fotografii, ani studiów psychologicznych, plastycznych i nie szkoliłam się u Magdy G. w gotowaniu. Bloga prowadzę, bo lubię, a jak komuś się nie podoba, nie musi przecież czytać, prawda? (swoją drogą właśnie o to chodzi, żeby nie martwić się tym, co pomyślą inni – to ich problem, nie twój).
Na szydełku też bym pewnie nie robiła, ani decoupage, ponieważ nie mam zdolności manualnych za grosz. Jestem chaotyczna i niedokładna. A jakoś szydełkuję, działam i nawet czasem coś mi wychodzi, że mogę się tym pochwalić.
Czy warto rezygnować z cudownej kąpieli w morzu, dlatego, że nie potrafisz pływać jak syrena?
Dając Ci te przykłady chcę Ci pokazać, że można dobrze, szczęśliwie żyć, robić wiele fajnych rzeczy i czerpać z tego przyjemność i/lub korzyści nie będąc w tym mistrzem i będąc daleką od doskonałości. Mistrzostwo zostaw olimpijczykom, a sama korzystaj z życia i ciesz się nowym, oraz tym, co lubisz robić.
Jest wiele aspektów doskonałości
Możesz dążyć do doskonałości wiedzy i umiejętności. Ale możesz też pragnąć doskonale wyglądać i zawsze adekwatnie do sytuacji. Możesz też dążyć do doskonałego zachowania, albo do bycia doskonałą mamą.
Doskonały wygląd
Jak dla mnie, nie musisz iść na spacer w perfekcyjnym makijażu. Zapewniam Cię, że przeciętny przechodzień tego nie zauważy, a nawet jeśli, to co z tego? Czy masz rezygnować ze słońca, z relaksu, bo nie zdążyłaś się umalować? Czy masz nie iść na rower, ponieważ nie posiadasz rowerowej lycry i spodenek z wkładką? Nie biegać z powodu braku butów do biegania za miliony? Jak sądzisz da się ćwiczyć na siłowni, tańczyć na Zumbie bez idealnego stroju? Iść do teatru w starych, ale czystych butach i niemodnej sukience? Ja bym poszła (ha ha co ja mówię, ja tak właśnie robię).
Doskonałe zachowanie
Załóżmy, że zostałaś zaproszona do eleganckiej restauracji. Nawet masz odpowiedni strój, ale nie wiesz jak sobie poradzisz ze sztućcami. Idziesz, czy nie? Zrezygnujesz z pysznego jedzenie i cudownej atmosfery dla kilku chwil skrępowania? Chrzań to i idź. A jak ktoś dziwnie będzie patrzył, to uśmiechnij się do niego i tyle. To on ma problem, nie Ty. A Ty z czasem się nauczysz.
Doskonałe bycie mamą
Na ten temat wiele już napisano, więc krótko. To chyba najgorsza i najbardziej wyniszczająca kobietę doskonałość. To wieczne poczucie, że powinnaś być idealną matką. Masz zawsze wiedzieć jak się zachować, idealnie reagować, dbać o zdrowe odżywianie i dobre wychowanie. Mieć na wszystko radę i czas. Bawić się z dzieckiem, kiedy zechce, słuchać gdy potrzebuje, wspierać, kształcić. Tylko skąd Ty masz to wszystko wiedzieć? Jak się zajmować dzieckiem, jak wspierać nastolatka? Masz to umieć, masz być świetna, tylko jakim cudem? Robiłaś doktorat z bycia mamą, albo chociaż kończyłaś studia dla idealnych mam?
Idę o zakład, że nie, bo skąd? Więc…odpuść. Nie jesteś beznadziejna, jeśli czasem krzykniesz na dziecko. Nie jesteś złą matką, gdy nie zrobisz mu pełnowartościowego obiadu, czy odmówisz wspólnej zabawy, albo pozwolisz mu chodzić pół dnia w brudnej bluzeczce i iść spać bez umytych zębów. Nie katuj się tym. Nie wpędzaj w poczucie winy, Masz prawo do niedoskonałości.
Ten tekst też nie jest doskonały, ale czy to znaczy, że miałam go nie napisać? A może on komuś pomoże?
przecież „Pisać każdy może, trochę lepiej, lub trochę gorzej, ale nie o to chodzi…”
„Według fizyków trzmiel nie powinien latać, ponieważ powierzchnia jego skrzydeł jest zbyt mała w stosunku do ciała. Ale trzmiel o tym nie wie i lata” – co Ty na To?
Pisz do mnie w komentarzach