Po wizycie w tętniącym życiem Bangkoku nadszedł czas, by opowiedzieć o kolejnych perełkach południowej Tajlandii. Tym razem kierujemy się do Pattayi, a potem na dwie urokliwe wyspy – Koh Samet i Koh Chang. Każde z tych miejsc oferuje zupełnie inne wrażenia, od zgiełku miejskiego życia po spokojne i urokliwe zakątki wśród tropikalnej natury.
Pattaya – miasto nieustającej zabawy
Pattaya to jedno z najpopularniejszych miejsc turystycznych w Tajlandii, szczególnie dla osób, które szukają intensywnych wrażeń i nieprzespanych nocy. Miasto słynie z bogatej oferty rozrywkowej, barów, klubów i plaż, na których zawsze coś się dzieje. To prawdziwy raj dla miłośników życia nocnego – po zachodzie słońca całe miasto tętni energią, a wybór miejsc do spędzenia czasu jest ogromny. Nie bez kozery na Pattayę mówi się, że to największy dom publiczny na świecie.
W Pattayi miałam okazję zobaczyć jedną z najsłynniejszych atrakcji miasta – rewię transwestytów. Ja odwiedziłam rewię Alcazar. To naprawdę niesamowite, piękne widowisko, które zachwyca nie tylko kolorowymi strojami, ale i wyjątkowym profesjonalizmem artystów. Rewia była na bardzo wysokim poziomie, a każdy szczegół dopracowany w najdrobniejszym detalu. Po spektaklu można zrobić sobie zdjęcie z występującymi artystami, którzy czekają na widzów na zewnątrz. Sesje są odpłatne, ale to wyjątkowa pamiątka z tego barwnego wieczoru.

Po rewii wybrałam się na słynną Walking Street – główną ulicę rozrywkową Pattayi, która staje się w nocy centrum życia miasta i nocnych uciech. Hałas, światełka neonów i tłum ludzi tworzą chaos, którego nie da się opisać – trzeba to zobaczyć i poczuć na własnej skórze. Ja, szczerze mówiąc, przeszłam się chwilę i czym prędzej czmychnęłam. Nie dla mnie takie rozrywki.
Nocny targ w Pattayi
Pattaya oferuje także niezapomniane wrażenia kulinarne, szczególnie na nocnym targu, który każdego wieczoru ożywa ferią barw, zapachów i smaków.I tu możesz spróbować słynnego duriana i mnóstwo innych owoców. To miejsce idealne na kolację po całym dniu zwiedzania – wybór jedzenia jest ogromny: grillowane owoce morza, sataye z kurczaka, pikantne zupy i słynne tajskie desery. Można też skosztować mniej typowych specjałów, jak smażone owady, popularna w Tajlandii przekąska pełna białka, czy grillowany krokodyl. Poza jedzeniem nocny targ to raj dla miłośników zakupów, pełen ręcznie robionych pamiątek i przystępnych cen, zwłaszcza po krótkim targowaniu się.
Koh Samet – raj na wyciągnięcie ręki
Jeśli ktoś szuka urokliwych miejsc, gdzie można odpocząć od tłumów i zgiełku, Koh Samet to idealny wybór. Na tej spokojnej wyspie znalazłam prawdziwy relaks i piękne plaże, które idealnie nadawały się na odpoczynek w cieniu palm. Zatrzymałam się w hotelu Sai Kaew Deluxe Cottage, położonym tuż przy jednej z najpiękniejszych plaż na wyspie. Codziennie rano mogłam wyjść na piasek i cieszyć się widokiem turkusowej wody, a atmosfera tego miejsca była wręcz magiczna.
Koh Samet oferuje też mnóstwo atrakcji – kąpiele w ciepłych wodach zatoki, relaks na plaży i sporty wodne. Na plażach można kupić jedzenie prosto z przenośnych grilli serwowanych przez wędrownych sprzedawców. Wszędzie widać piknikujących, korzystających z tego plażowego street foodu. Ja raczyłam się kokosem, kupionym na plaży. Wieczorami wyspa ożywała pokazami tańca z ogniem, organizowanymi tuż przy plaży. W restauracjach nad brzegiem można było zjeść pyszną kolację, podziwiając niesamowite sztuczki wykonywane przez lokalnych artystów. To idealne miejsce na romantyczny wieczór lub chwilę wytchnienia w otoczeniu pięknych widoków.
Koh Chang – blisko natury, blisko dżungli
Kolejną wyspą, która skradła moje serce, była Koh Chang – miejsce, które oferuje bliskość natury i możliwość oderwania się od codzienności. Przypłynęłam tam promom w same Mikołajki. Widok wyspy z pokładu promu… cudowny prezent mikołajkowy, prawda?Zatrzymałam się w hotelu Sylvan, położonym niemal w środku dżungli. Pobyt tam dawał niesamowite wrażenie obcowania z dziką przyrodą – otaczały mnie zieleń, odgłosy ptaków i egzotycznych zwierząt, co sprawiało, że czułam się jak w sercu tropikalnego lasu. Małpy, które swobodnie biegały po okolicy, były urocze, choć trzeba było uważać – potrafiły wejść do pokoju i poczęstować się mandarynkami albo innymi przekąskami!
Koh Chang to również świetne miejsce na tradycyjny tajski masaż. Jednego wieczora wybrałam się na masaż, który był jednocześnie relaksujący i pełen energii. Na Koh Chang, jak i w całej Tajlandii, można znaleźć wiele miejsc oferujących profesjonalne zabiegi, które odprężą ciało po długim dniu zwiedzania. Tajski masaż to wyjątkowe doświadczenie – łączy elementy akupresury i rozciągania, co sprawia, że czujemy się zregenerowani.
Na Koh Chang odwiedziłam także chińską Świątynię Ducha Wyspy, pełną niezwykłej atmosfery i tajemniczości. Tajowie wyznają nie tylko Buddyzm. Ta świątynia nie była buddyjska. Hołdowała duchom z wierzeń chińskich. Ale nawet Buddyści chętnie tu zaglądają. Tajowie lubią się modlić w każdej świątyni i każdej wierze, nawet tej, której nie wyznają. W świątyni można skorzystać z tradycyjnej wróżby – losuje się pałeczki z numerkami, które przypisane są do karteczek z przepowiedniami, dostępnych na specjalnej półeczce przed wejściem. Każdy numer ma swoją wróżbę w języku tajskim i angielskim, więc nie miałam problemu ze zrozumieniem jej treści. Moja wróżba była bardzo dobra, co dodało mi pozytywnej energii na dalszą podróż. Jeśli jednak wylosowałabym złą przepowiednię, zawsze mogłabym ją zniszczyć i wylosować nową. Czyś nie cudowne podejście?
Odwiedziłam także wioskę Salak Khok, w której mogłam przez chwilę bliżej poznać życie na Tajskiej wiosce. Mieszkańcy wioski prowadzą spokojne życie, praktycznie całe na widoku. Żyją biednie. Jednak nawet w tej biedzie, czczą swoich bogów i stawiają im kapliczki na miarę swoich możliwości.
Jest to też idealne miejsce na spokojny rejs wśród mangrowców. Można tam wypożyczyć kajak lub skorzystać z lokalnej łodzi, by wyruszyć w magiczną podróż przez zarośla mangrowców, albo tak jak ja, udać się na spacer po specjalnych kładkach wśród magrowców. Lasy mnagrowcowe – namorzynowe zalewane regularnie wodami przypływów morskich, przy odpływie odsłaniają swoje fantastyczne korzenie, które tworzą niesamowity labirynt przyrody. Przy odrobinie szczęścia wśród nich można spotkać wiele ciekawych zwierząt. Mówi się, że labirynt korzeni tych drzew jest specyficznym „przedszkolem” dla wielu gatunków ryb. Namorzynowe lasy stawią ogromnie ważną część ekosystemu. Daje dom i schronienie wielu gatunkom zwierząt, ale też stanowi prawdziwe płuca okolicy, w której się znajdują. Są też ważną zaporą dla morskich fal, oraz specyficzną oczyszczalnią ścieków, która oddaje morzu czysta wodę.
Wśród atrakcji Koh Chang polecam także wizytę w tajskiej świątyni Wat Salapkphet, gdzie wyświęca się mnichów. To miejsce emanuje duchowym spokojem, a okolice świątyni zachwycają przyrodą i ciszą.
Na wyspie udało mi się tam zjeść wyjątkowy posiłek w lokalnej knajpce na palach o nazwie Salakphet – serwują tam najlepsze panierowane krewetki, jakie miałam okazję spróbować!
Wyspy pełne uroku – co warto wiedzieć?
Zarówno Koh Samet, jak i Koh Chang oferują coś zupełnie innego niż Pattaya czy Bangkok. Koh Samet to rajskie plaże i spokojne zakątki, gdzie można się zrelaksować i cieszyć pięknem przyrody. Koh Chang natomiast zachwyca dziką przyrodą, bliskością dżungli i możliwością aktywnego wypoczynku. Każde z tych miejsc ma swój niepowtarzalny urok, a podróż na te wyspy pozwala na oderwanie się od codzienności i zatopienie się w wyjątkowej atmosferze Tajlandii.
Podróż po południowej Tajlandii to niekończące się odkrywanie nowych miejsc i doświadczeń. Mam nadzieję, że zachęciłam Was do odwiedzenia tych magicznych wysp, a w kolejnym wpisie opowiem o kolejnych zakątkach tego fascynującego kraju.