Magdalenę Rukasz poznałam niedawno. Przepiękna wysoka blondynka z klasycznymi rysami twarzy, zbudowana jak bogini, znika nam z oczu każdego ranka i wieczora. Idzie pobiegać. Nic w tym dziwnego. Ludzie biegają. Ale nie tak jak Magda. O tym jak ona biega świadczą siniaki wielkości spodków od filiżanek. Nie poznałam dotąd nikogo, kto biega w tak ekstremalnie trudnych wyścigach. Tym bardziej kobiety. Strasznie ją podziwiam dlatego postanowiłam wypytać Magdę o jej miłość do runmageddonu.
Wywiad z Magdaleną Rukasz uprawiającą tą ekstremalną odmianę biegania – zapraszam:
By porozmawiać spotkałyśmy tuż przed zachodem słońca się na plaży, gdzie Magda wyszła pobiegać. W czasie gdy rozmawiamy, oczy rozpalają jej się coraz mocniej, a entuzjazm rośnie i po chwili wygląda jakby właśnie miała wystartować w kolejnych zawodach.
J.P. Bardzo mnie zafascynowały twoje siniaki na nogach. Gdzie się ich nabawiłaś?
M.R. Byłam na zawodach runmagoddonowych. To normalne w tej dziedzinie sportu.
J.P. Kiedyś słyszałam o runmageddonie, ale myślałam, że to nazwa jednorazowej imprezy dla biegaczy.
M.R. Nie, nie runmageddon to nazwa typu zawodów, w których biegniesz napotykając trudne do przebycia przeszkody. Możesz spotkać np. ścianki wysokie na 5 metrów, linę po której musisz się wspiąć na wysokość kilku metrów, czy zasieki pod którymi trzeba się przeczołgać, po uprzednim przebyciu zbiornika wodnego. Super jest przeszkoda lodowa: wskakuje się do kontenera wypełnionego lodem, aby móc biec dalej. Ja nienawidzę tzw. porodówki: przeszkoda składa się z wielu równoległych linii opon ułożonych tak, że tworzą jakby wałki pomiędzy, którymi należy się przecisnąć. Trochę to wygląda jakbyś miał się przecisnąć przez magiel, a następnie przez kolejny magiel i kolejny. Jest też dużo przeszkód siłowych na ręce np: wspinanie po linie. Niektóre są tak trudne, że nie daję rady ich pokonać sama, ale podczas biegu panuje niesamowita atmosfera. Wszyscy sobie pomagają i gdy masz problem by jakąś przeszkodę zaliczyć, zawsze możesz liczyć na pomoc innych uczestników. Po takich zawodach jesteś nieziemsko brudny i zmęczony, ale szczęśliwy.
J.P. Dlaczego runmageddon. Co tak piękna kobieta robi w tak trudnej dyscyplinie sportu? Mogłabyś być modelką, a wybrałaś ekstremalne bieganie. Patrząc na twoje imponujące siniaki, domyślam się, że to sport dla twardych zawodników?
M.R. Nie pamiętam dokładnie od czego to się zaczęło. Wpadłam na runmageddon przeglądając strony internetowe jakieś trzy lata temu. Zajarałam się strasznie, ale nie mogłam znaleźć towarzystwa. A samej jakoś trudno było się zorganizować. Wreszcie poznałam w Niemczech kolegę z Gdańska, który był już na runmageddonie i zaproponował, żebym z nim pobiegła. Strasznie się ucieszyłam bo to było spełnienie moich marzeń. Długo czekałam i wreszcie się udało. Teraz czekam na każdy bieg.
J.P. Opowiadasz o tym z ogromną pasją i błyskiem w oku. Za co tak kochasz runmageddon?
M.R. To jest bieg extremalny. Gdy biegniesz czujesz ogromną adrenalinę. Czujesz, że nawet jak nie możesz – musisz przez to przejść. Biegniesz i pokonujesz swoje słabości. Jeden kolega powiedział, że chce sprawdzić sam siebie, czy da radę i wiele ludzi po to biegnie. To jest na prawdę duże wyzwanie. Jest nawet hasło naszych zawodów, które mówi wszystko: „SIŁA I CHARAKTER” i jak wracam z zawodów, ciągle powtarzam te dwa słowa „Siła i charakter”. Poza tym tam jest niesamowity klimat. Wszyscy sobie pomagają i nakręcają się wzajemnie. A jak jesteś na mecie to tak się cieszysz, że dałeś radę. Nawet teraz jak to opowiadam to się cieszę. I za te przeszkody, ha ha!
J.P. Co na to twoi bliscy, że biegasz w runmageddonie ?
M.R. Wspierają mnie i kibicują. Ostatnio coraz więcej osób chce się do mnie przyłączyć. Jak im opowiadam, zapalają się i też chcą to robić. Niektórzy są nastawieni negatywnie, myślą że nie dadzą rady ale nie wiedzą, że mogą liczyć na pomoc innych.
J.P. Runmageddon wygląda przerażająco, czy to sport dla każdego?
M.R. Ciężkie pytanie (śmiech), jak pójdziesz z nastawieniem, że nie dasz rady to nie dasz, a jak się dobrze nastawisz to przejdziesz. Trzeba się trochę przygotować kondycyjnie, czyli biegać, żeby zwiększyć swoja wydolność. Widziałam na zawodach ludzi ok 60-70 lat, więc chyba jednak dla każdego, kto się odważy.
J.P. W jakich zawodach brałaś już udział?
M.R. Tak na prawdę pierwszy raz pobiegłam w maju tego roku. To był tzw „rekrut”, czyli bieg na 6 km. Następny bieg był w Myślenicach pod Krakowem. Pobiegliśmy „hardcore’a”, czyli 21 km (tak na prawdę było 24 km) i 75 przeszkód. Tydzień temu biegłam w Ełku, „classic” – 12 km i to dało mi statuetkę „weterana”. Statuetkę „weterana” dostaje się za zaliczenie trzech poziomów zawodów: „rekrut”, „classic” i „hardcore”.
J.P. Co uważasz za swoje największe osiągniecie w runmageddonie?
M.R. To będzie chyba pokonanie w trakcie „hardcore’a” odcinka górskiego, gdzie trzeba było biec, wspinając się stromo pod górę, poza szlakiem na dystansie kilku kilometrów. Czasem prawie na czworaka. Kamienie się na nas osypywały, a my musieliśmy biec dalej. Na jednym odcinku musieliśmy biec kilometr pod gorę z oponą na plecach. Przedzieraliśmy się też przez górskie strumienie pod prąd. To był dla mnie bardzo ciężki wyścig.
J.P. Jakie są twoje najbliższe biegowe plany?
M.R. Najbliższe zawody to wrzesień w Wałbrzychu. Nie wiem czy to „classic”, czy „hardcore”. Ale jak będzie „hardcore”, to oczywiście „hardcore”. A za rok bieg na 44 km, czyli „ultra”.
J.P. Zdradzisz nam swoje runmageddonowe marzenia?
M.R. Pewnie! Sahara! I Kaukaz! W przyszłości chcę też pobiec w serii „elite”, czyli biegu gdzie nikt nie może ci pomóc. Przeszkody musisz pokonać sama. Jeśli skorzystasz z pomocy musisz oddać opaskę z głowy z numerem zawodnika i napisem „elite” i nie jesteś elita.
J.P. A marzenia nie runmageddonowe?
M.R. Ha ha! Trudne pytanie… Marzy mi się dom na palach na Bali. Mogę nawet śmieci tam zbierać byle tam być.
J.P. W takim razie, życzę Ci gorąco spełnienia marzeń i trzymam kciuki. Z Twoją energią i pasją życia zbieranie śmieci Ci nie grozi. Wszak twoje hasło to…?
M.R. Siła i charakter!
Dziękuję Madziu za wywiad i za to, że pokazałaś mi swoją pasję.
A Wam mogę zdradzić, że Magda nie tylko biega runmageddony. Robi jeszcze coś innego, bardzo ciekawego i mam nadzieję, że o tym też nam kiedyś opowie.