W tytule napisałam „Poznajcie Kasię M.”, ale mam nadzieję, że nie muszę jej przedstawiać. Kasia Miller to niesamowita kobieta. Baba z krwi i kości, która kocha i akceptuje siebie w pełni, taką jaka jest, ze swoimi wadami i sporą nadwagą. I mam wrażenie, że uczenie innych akceptacji , kochania samych siebie, to jej największa misja.
Jak poznałam Kasię M
Kasię M poznałam, gdy szukałam słów otuchy, mądrego wsparcia dla mojej (hm, wtedy) przyjaciółki, której mąż zakochał się i odszedł. Pewnego poranka w TV śniadaniowej usłyszałam, jak jakaś wielka, ruda kobieta, psycholog, opowiada o swojej najnowszej książce „Kup kochance męża kwiaty”. Pomyślałam „kurczę, muszę kupić dziewczynie tą książkę, bo może pomoże jej przebrnąć przez ten koszmar”. O ironio losu, ta właśnie „przyjaciółka” sama stała się powodem, dla którego po niedługim czasie kupiłam sobie tą książkę.
(O książce i koleżance może coś jeszcze kiedyś napiszę, bo obydwa tematy wydają mi się dość ciekawe.)
Warsztaty z Kasią M
Po przeczytaniu tej jakże mądrej pozycji, chciałam więcej. Kupowałam kolejne książki Kasi i pochłaniałam je zachłannie. Aż któregoś dnia wpadłam na informację, że Kasia organizuje wyjazdowe warsztaty psychologiczne dla kobiet. Nie przelewało mi się, ale tak bardzo pragnęłam spotkać się z Kasią, że pożyczyłam pieniądze i pojechałam. I to była jedna z moich najlepszych decyzji w życiu.To był niezapomniany czas.
Mieszkałyśmy w Kazimierzu nad Wisłą w starym, pięknym domu z klimatem, wielką kuchnią i największym stołem przy jakim kiedykolwiek jadłam. Co rano na stole czekała przeogromna micha świeżych malin, jogurt, miód i owsianka. Nawet nie wyobrażacie sobie, jak pyszna może być owsianka. Nastrój poranków spędzonych w gronie kobiet na powolnym celebrowaniu śniadania był niemal magiczny. Później gimnastyka ucząca ciało uważności i relaksu, medytacja a wreszcie warsztaty.
Spotykałyśmy się w budynku przysposobionym ze starego kieratu. Okrągłe ściany wymuszały siedzenie w kręgu i dawały poczucie równości. Kasia siadała na fotelu jak na tronie, my poniżej na poduchach. Za nią wisiała pomarańczowa chusta z mandalą. Czułam się jak jeden z Fraglesów przybywających po poradę do Wszechwiedzącej Wiedźmy Ple Ple…
Mądra kobieta
I rozmawiałyśmy. Kasia słuchała z uwagą i miłością. I wiecie, to nie była wyuczona uwaga profesjonalisty. To była uwaga mądrej kobiety, która kocha i rozumie inne kobiety. Czasem emocje rosły i Kasia pokazywała swoją energiczną, bezkompromisową naturę. Potrafiła nieźle huknąć na nas i doprowadzić do porządku,a jak trzeba było przytulała do swej ogromnej piersi i pomagała się wypłakać. Muszę przyznać, że Kasia ma dość kontrowersyjne poglądy, wychodzi za ramy i konwenanse. Chyba niezłe z niej ziółko…
Choć, jak się przemyśli, to nie można się z nią nie zgodzić.
O czym rozmawiałyśmy i czego się nauczyłam od Kasi opowiem Wam niebawem.
Poszukajcie kobitki tej Super Baby i korzystajcie z jej serca i mądrości póki jest i póki daje nam tą swoją energię i mądrość.