Jak żyć Panie Premierze? Jak żyć? No właśnie jak żyć, jako samotna matka dwójki dzieci? Oczywiście są kobiety, które są na stanowiskach i zarabiają tyle, że nie muszą się martwić o byt. Ale te raczej są w mniejszości. Znam aż dwie takie. I też nie jestem pewna, czy wychodzą z pracy po ośmiu godzinach. Może więc liczyć na pomoc Państwa? Wszak Państwo zachęca do posiadania dzieci… Ależ oczywiście pomoc od Państwa się należy, ale gdy dochody na głowę w rodzinie nie przekraczają pewnej kwoty. A Ty jesteś pracowita. Starasz się, więc przekraczasz o 2 złote….
Alimenty ha ha
Alimenty sąd zasądził litościwe, ale nie ulitował się nad dziećmi, tylko nad ich tatą. Wszak tatuś co poszedł w świat jakoś w tym świecie musi się utrzymać. A czy Ty masz na utrzymanie również jego dzieci to na prawdę nie ma znaczenia. Więc zaharowujesz się. Szukasz wciąż nowych zajęć. Dodatkowych źródeł dochodu. Z jednej pracy do drugiej. Chora idziesz do pracy, bo tobie nie wolno chorować. Padasz na buzię – nie szkodzi, byle dzieciom było dobrze. Byle zapewnić dzieciom byt. Nie luksusy. Taki zwykły byt codzienny, z kieszonkowym nie za dużym, kinem raz na jakiś czas. Czy to tak wiele?
Za mało jesteś w domu
Wracasz z drugiego etatu późno. Jakieś szybkie zakupy resztek w hipermarkecie. W domu czeka zrobienie obiadu na jutro (która to godzina? 23? Już?). Marzysz by położyć się spać, ale pranie trzeba wstawić (och nie narzekaj, nie musisz prac ręcznie przecież), kuchnię ogarnąć. Aha jeszcze Librus, zobaczyć co tam w szkole dzieci słychać. A potem słyszysz, że za mało jesteś w domu, że nie poświęcasz dość czasu, dość uwagi. Tylko za kasą gonisz. A potem tę kasę, nie wiadomo na co trwonisz… Taka wyrodna matka z Ciebie…
A Ty Samotna Matka
A Ty zastanawiasz się kiedy ostatnio sobie coś kupiłaś? Masz wyrzuty sumienia wydając na swoje podstawowe potrzeby, bo lepiej dać dzieciom.
A Ty czujesz się pokrzywdzona. Bo to zbyt wiele na barki jednej słabej kobiety, która nagle musi za dwoje pracować, za dwoje kochać, za dwoje dbać.
A Ty chciałabyś godnie, spokojnie żyć. Bez całego tego biegania. Bez harówki nad siły. Wrócić do domu po ośmiu godzinach uczciwej, godnie płatnej pracy. Zająć się domem, porozmawiać z dziećmi. Zabrać je do kina i na lody, a latem na wakacje, przeczytać książkę, kupić sobie sukienkę bez wyrzutów sumienia. Czy to tak wiele?