„Wyrwij murom zęby krat, zerwij kajdany połam bat, a mury runą, runą, runą…” Śpiewa dzisiaj Białoruś. Śpiewała moja mama lekko ponad 30 lat temu. Teraz, gdy usłyszałam tę melodię w telewizji, aż mnie przeszedł dreszcz.
Pamiętam jak dziś,
choć w stanie wojennym byłam dziewczynką. Pamiętam czołgi na ulicach, wojsko na każdym rogu, to jak przemykaliśmy się ukradkiem z rodzicami, gdy się zasiedzieli w gościnie i wracaliśmy po godzinie policyjnej. Pamiętam strajki i demonstracje bezlitośnie pacyfikowane przez ZOMO, oraz wojsko. Armatki wodne, pały na plecach demonstrantów, strzelanie do ludzi. Internowania, więzienia. Wszechobecny strach i nadzieję na zmiany.
Po tatę przyszli w nocy z nakazem.
Byliśmy przerażeni. Tata działał w Solidarności, robił w domu gazetki. Szczęście w nieszczęściu, nie zabrali go za działalność. Mieli na niego inny sposób. Sama nie wiem, czy nie gorszy. Jako rezerwistę wezwali go do wojska. Szok. Nie wiedzieliśmy co robić. Tata oszołomiony spakował szczoteczkę do zębów, parę drobiazgów i poszedł z mundurowymi.
Skoszarowali go w jednym z łódzkich hoteli.
Wraz z innymi wezwanymi mieli czekać na sygnał do ataku. Do ataku na swoich rodaków. Jak myśmy się w tedy z mamą modliły, żeby ten sygnał się nie pojawił. Ojciec miał szczęście i nie musiał iść tłamsić demonstracji, ani pacyfikować strajkujących. Zawodowi żołnierze nie mieli tego szczęścia…
To samo widzę dzisiaj
obserwując co się dzieje na Białorusi. Ludzie zdeterminowani, pełni wiary i nadziei na zmiany, wychodzą na ulicę, jak my lata temu. Wychodzą białoruskie kobiety, które chcą wychowywać dzieci w wolnym, spokojnym kraju. Po drugiej stronie zakuci w zbroje także Białorusini – ojcowie, synowie.
Po sfałszowanych wyborach prezydenckich ludność rozpoczęła protesty. Naród Białoruski chce się wreszcie wyswobodzić spod dyktatu Łukaszenki.
Ale dyktator, na różne sposoby walczy o utrzymanie się u władzy, zupełnie jak jedyna słuszna partia u nas. Ludzie są bici, wręcz katowani, niewoleni i poniżani.Wyłączany jest internet, aby utrudnić wszelkie kontakty. Łukaszenka tak kurczowo trzyma się władzy, że pozwalał na brutalne ataki na ludność, wyłapywanie obywateli jak kaczki, morderstwo. A nawet chce sprowadzić na swój naród obce wojska.
Powiedziałabym, że w głowie się nie mieści. Ale to się dzieje naprawdę i to bardzo blisko, u naszych sąsiadów, tuż za płotem…
Nie wiem jak mogę inaczej pomóc,
jak pisząc o tym i apelując o solidarność z narodem Białoruskim. Apelując o solidarność z nami samymi sprzed kilkudziesięciu lat. O stanowcze kroki wobec Łukaszenki i wykluczenie go, przy jednoczesnej pomocy materialnej dla tamtejszej ludności. O przyjmowanie Białorusinów, jako uchodźców, choć wiem, że oni nie chcą uciekać ze swojego kraju.
Myślę, że Białorusinom, każdy wyraz poparcia jest teraz bardzo potrzebny. Jeśli macie znajomych Białorusinów, okażcie, że jesteście z nimi, utrzymujcie kontakt i okazujcie swoje wyrazy poparcia. Wszyscy głośno mówmy, że nie zgadzamy się na nieludzkie traktowanie obywateli Białorusi przez uzurpatora. Mówmy głośno o prawie ludzi do wolności i życia wg własnych zasad.
Właśnie wysłuchałam w radio, że nasz Rząd podjął całkiem konkretne postanowienia w tej sprawie. Oby nie były to puste deklaracje.
Białorusini trzymajcie się
Niech wolność do Was przyjdzie jak najszybciej i pokojową drogą, bez kolejnych ofiar i krwi. Obyście już niedługo mogli budować swój kraj od nowa, a Wasi ojcowie i synowie nie musieli stawać po dwóch stronach barykady.