Od kilku tygodni aż wrze w naszym społeczeństwie z powodu planowanego strajku nauczycieli. Czytam komentarze na Facebook, słucham ludzi i szczerze mówiąc płakać mi się chce na to, co słyszę. Dlatego dzisiejszy wpis kieruję do Tych, co plują na nauczycieli i wylewają na nich wiadra pomyj.
Mam dwoje dzieci. Jedno w środę ma przystąpić do egzaminu gimnazjalnego, drugie ma maturę. Mam też małą bratanicę w szkole podstawowej, której rodzice mają potężny kłopot z zagospodarowaniem jej czasu podczas strajku.
Mimo to jestem całym sercem za nauczycielami.
Dlaczego? Z dwóch powodów.:
Po pierwsze – uważam, że każdy ma prawo walczyć o swoje prawa i godne życie.
Po drugie – jest o co walczyć.
Pracowałam chwilę w tym zawodzie i już nie pracuję. Wiecie dlaczego? Właśnie z powodów, dla których nauczyciele strajkują.
Myślicie Kochani, że nauczyciele to niedouczone nieroby, które pracują 18 godzin w tygodniu, a w wolnym czasie, którego mają nadmiar, myślą jak tu dzieciom dokuczyć. Zarabiają krocie.Wakacji 2 miesiące, plus ferie. Żyć nie umierać. A znacie takie powiedzenie: „Trawa u sąsiada jest zawsze bardziej zielona?”.
No to przyjrzycie się tej trawie z bliska:
Etat rzeczywiście wynosi 18 godzin tygodniowo – extra! Prawda? Do tego doliczcie: wywiadówki, zebrania, konsultacje, przygotowanie akademii szkolnych, załatwianie spraw wychowawczych, wypełnianie dokumentów, korespondencja z rodzicami, przygotowywanie pomocy szkolnych, sprawdzanie klasówek i zeszytów, wielogodzinne rady pedagogiczne. Za ten czas nikt nie płaci. I zapewniam Was, że tej pracy jest więcej, niż 8 godzin dziennie.
Do tego największa przyjemność nauczycieli, wycieczki i wyjścia z dziećmi na zajęcia zewnętrzne. Za to też im się nie płaci, a odpowiedzialność i wysiłek ogromne. Wiecie, że zazwyczaj na takiej wycieczce nauczyciele dyżurują w nocy, żeby dzieciom nic się nie stało? Dzieciaki mają takie pomysły, że w życiu byście na nie nie wpadli. Przechodzą między pokojami przez okna, piją, dokuczają sobie, uciekają na dyskoteki itd. itd. Wiem, bo sama mam sporo takich nieprzespanych nocy za sobą, by zapewnić im bezpieczeństwo i ustrzec od własnej głupoty.
Urlop. Dzieci mają 2 miesiące wakacji, ale nauczyciele nie do końca. Ponieważ są zobowiązani być do dyspozycji dyrekcji szkoły przez jeden miesiąc w tym czasie. Nie mogą też wziąć urlopu wtedy, kiedy im odpowiada, więc zmuszeni są jeździć na wakacje w najdroższym okresie.
Zarobki. To, co najbardziej Was boli. Nauczyciel stażysta zarabia ok. 1800 zł na rękę. Po kilku latach dodatkowych kursów, studiów podyplomowych, za które znów nikt mu nie płaci, a które musi sfinansować sam, zmienia status na mianowanego i zarabia trochę nieco ponad 2000 zł. Po wielu latach nauki, pisania sprawozdań i Bóg wie czego jeszcze, mogą stać się nauczycielami dyplomowanymi z pensją ok. 3000 zł. Do czego, mało który nauczyciel dochodzi, tak wiele wymaga wysiłku zdobycie ostatniego stopnia kariery.
Czy uważacie, że to są pensje godne wielu lat nauki i odpowiedzialności za wasze dzieci? W innych zawodach, wymagających wyższego wykształcenia, zarabialiby co najmniej po kilka tysięcy więcej.
Gonią więc z korepetycji na korepetycje, dorabiają w prywatnych szkołach i gdzie się da, bo też mają rodziny i też chcą im zapewnić byt. Wiecie, że nauczyciele też mają dzieci? Poważnie. I nie mają dla nich zbyt wiele czasu, bo albo zajmują się Waszymi dziećmi, albo szukają dodatkowego grosza.
Czy wiecie, że większość kserówek, kart pracy i innych pomocy naukowych nauczyciel przygotowuje w domu z materiałów kupionych za własne pieniądze i na własnym sprzęcie? Kupują laptopy, drukarki, magnetofony, laminarki, papier do ksero, tony tonerów, kleju, farb, kredek i Bóg wie co jeszcze, ponieważ bez tego nie da się pracować, a szkoła tego nie zapewnia.
W rezultacie są zmęczeni i sfrustrowani. Coraz mniej im się chce dobrze pracować, co odbija się na uczniach. Czy o to Wam chodzi?
I kolejne powiedzenie, a właściwie przekleństwo: „obyś cudze dzieci uczył”. Praca z dziećmi to trudna praca, a jest coraz gorzej. Coraz więcej jest dzieci zaniedbanych przez zapracowanych rodziców, są agresywne i pogubione. Problemy wychowawcze są więc coraz większe i coraz cięższe. Do tego roszczeniowa postawa rodziców oczekujących, że szkoła załatwi za nich także wychowanie dzieci. Brak szacunku rodziców do nauczycieli, przekłada się na karygodne zachowania uczniów, z którymi nauczyciel musi sobie poradzić.
Powiecie: „Mogli wybrać inny zawód. Kto im bronił?” Ok, tylko kto by uczył wasze dzieci wtedy? Wy sami? Poza tym, bardzo wielu z nich na prawdę uczy bo lubi, bo kocha dzieci i młodzież, bo ma powołanie. Jednak ta gonitwa, ciężkie warunki pracy, brak szacunku ze strony Państwa i rodziców, sprawiają, że nawet im skrzydła opadają.
Wyobraźcie sobie teraz, że zlikwidowano kartę nauczyciela i nauczyciele pracują jak wszyscy 8 godzin dziennie, a urlop przysługuje im jak wszystkim. Kto z dziećmi pojedzie na wycieczkę szkolną, skoro pracowaliby tylko poniedziałek-piątek, 8-16? Kto pojedzie na kolonie z waszymi dziećmi jako wychowawca? Przecież nie marnowaliby 2 tygodniowego urlopu na kolonie… Kiedy będą się odbywały konsultacje z rodzicami i zebrania, jeśli nauczyciele będą kończyć pracę o 16-tej? Jak będą wyglądały lekcje, skoro nie przygotują ich nauczyciele na własnym sprzęcie i materiałach, bo to by wymagało pracy w domu, gdyż szkoła nie zapewnia materiałów i sprzętu, a oni pracy do domu już by nie zabierali?
Zanim więc wylejecie kolejne wiadro z pomyjami na nauczycieli, zastanówcie się proszę, spróbujcie wejść w ich skórę i trzymajcie kciuki za dzisiejsze rozmowy ostatniej szansy.