Za oknem szaro i buro. Jesień stuka deszczem do naszych okien. Jakoś tak depresyjnie się zrobiło. Zewsząd słyszę, narzekania, że brak humoru, kiepsko i w ogóle, aż i mnie udzieliły się te jesienne smuteczki. A, że nie lubię zbyt długo chodzić smutna, odgrzebuję głęboko zakopane na letni czas, sposoby na poprawę nastroju.
Jest ich kilka i stosuję je zależnie od stopnia zasmucenia, miejsca, w którym się znajduję, pory dnia i możliwości. Wiecie, nie zawsze ta sama metoda skutkuje w różnych okolicznościach przyrody. Pewnie też tak macie, ciekawe co wtedy robicie. Ja na przykład:
idę na zumbę
Pisałam już Wam o tym, że zumba to moje remedium na wszystko, także na nienajlepszy humor. Uwielbiam muzykę. Kocham wyrażać siebie i bawić się dźwiękiem poprzez taniec. Do tego grupa przyjaznych kobitek i od razu lepiej na duszy. Jak to mówią, w grupie raźniej. Nie wiem jak to działa, ale krąg życzliwych sobie kobiet ma ogromną moc. Daje siłę i radość samym przebywaniem w swoim gronie. No tak, ale nie zawsze można iść na zumbę. Wtedy
tańczę
Zakładam słuchawki na uszy i poddaję się muzyce. A jeszcze jeśli jeszcze mogę w tym czasie być na świeżym powietrzu to już rewelacja i banan na buzi murowany. Jeśli mowa o świeżym powietrzu, to nastrój poprawia mi także
jazda na rowerze, lub na rolkach
Najchętniej wybieram się sama i ruszam gdzie mnie oczy poniosą. Wkładam słuchawki w uszy, lub nie i upajam się pędem powietrza na twarzy, widokami, prędkością. Z każdym przebytym kilometrem czuję jak miejsce smutku zastępuje szczęście i pozytywne zmęczenie. Przecież ruch wyzwala hormony szczęścia, prawda? Lecz gdy pada deszcz, lub jest zimno nie chce mi się iść na rower, czy rolki, w takim wypadku
czytam książkę
oczywiście pozytywną, jakąś lekką historię, albo humorystyczną, albo o wielkiej spełnionej miłości. Siadam z kubkiem gorącej herbaty, czytam sobie i odlatuję powoli. Znikam z tego świata i przenoszę się na szpalty książki. Teraz na przykład mam na tapecie „Pocieszki” K. Grocholi – doskonałą lekturę na poprawę nastroju. Czasem też
oglądam komedie romantyczne
Po prostu je uwielbiam i w ogóle mi nie przeszkadza ich naiwność i schematyczność. Jeśli akurat jest taka możliwość nalewam sobie lampkę białego wina i oglądam będąc pewna, że nastąpi happy end, a później będą żyli długo i szczęśliwie. Perypetie Bridged Jones oglądam pasjami i niezmiennie mnie bawią. Czasem jednak zły nastrój wynika ze zmęczenia, w takim przypadku staram się wygospodarować pół godzinki, lub dłużej na
gorącą kąpiel
Gorąca kąpiel z pianą, to doskonałe ukojenie dla ciała i duszy. Nakładam maseczkę, wyleguję się, bawię pianą, czasem zdarza mi się nawet zdrzemnąć. Po takiej kąpieli wychodzę z łazienki jak nowo narodzona. Dobrze mi robi także
telefon do przyjaciela
czyli rozmowa z kimś życzliwym. Mam to ogromne szczęście, że takich osób mam wokół siebie całkiem spore grono. Gdy mi źle na duszy mam do kogo się zwrócić po radę, albo po prostu wygadać i bardzo, bardzo to doceniam. Jeśli macie kogoś takiego nie bójcie się poprosić o pomoc, radę czy chwilę uwagi. Samo pogadanie z przyjaciółką o niczym, pośmianie się z głupot, może zrobić lepszą robotę niż najlepszy terapeuta. No i najważniejszy poprawiacz nastroju
przytulanka
Jeśli macie do kogo się przytulić, zróbcie to koniecznie. Nic tak nie poprawia nastroju jak bliskość drugiej osoby. W czasie przytulania otrzymujemy mnóstwo siły na życie, dobrej energii i ciepła, a co najlepsze, sami też w dziwny sposób taką energię wytwarzamy i oddajemy naszej „przytulance”.
To są moje sposoby na poprawę humoru. Muszę powiedzieć, że od samego pisania o nich lepiej się poczułam. Piszcie Kochane czy Wam też dokuczają jesienne smuteczki i jak sobie z nimi radzicie.