Zastanawiam się czy jest ktoś, kto nie chciałby mieć iRobota? Ja bym chciała. Już od dawna o nim marzę, bo powiem Wam, że sprzątanie podłóg w domu na wsi z psem, który non stop się przemieszcza między domem, a podwórkiem, oraz mieszkańcami, którzy też nie mają zwyczaju zmiany obuwia (łącznie ze mną – przyznaję się bez bicia), gdy chcą wyjść na ogród – to robota głupiego po prostu.
Z drugiej strony uwielbiam mieć czyste podłogi i fizycznie cierpię, gdy „koty” i piach walają mi się po podłogach. Nie wiem dlaczego, ale mam wręcz takie uczucie, że gdy mam czyste podłogi i porządek w domu, to panuję nad swoim życiem.
Może to uczucie bierze się stąd, że nie bardzo mam czas na sprzątanie i generalnie nie jestem mistrzynią porządków, więc przez większość czasu mój dom pozostawia wiele do życzenia?
Myślę więc sobie, że taki iRobot rozwiązałby chociaż częściowo ten problem, bo nie musiałabym się martwić chociaż o podłogi.
Od jakiegoś czasu śledzę więc rozwój technologiczny robotów sprzątających i powiem Wam, że ten ostatni – Roomba S9+, to już jest chyba to, czego bym oczekiwała.
Same zobaczcie:
- Sam sprząta – czyli zwalnia mnie z konieczności odkurzania odkurzaczem – czego nie cierpię. To szarpanie z ciężkim odkurzaczem, plus jego niewiarygodne wycie sprawiają, że iRobot śni mi się po nocach…
- Sprząta narożniki i wzdłuż krawędzi – czyli nie muszę po jego użyciu nic poprawiać i wykańczać. Bo gdzie najbardziej się zbiera kurz? Właśnie w narożnikach. Ten iRobot posiada odpowiedni kształt ułatwiający dostanie się w każdy kąt i specjalną szczoteczkę do wymiatania właśnie w tych trudnych, a strategicznych miejscach. Nawet w szczelinach między podłogą, a listwą. Nie trzeba więc nic po nim poprawiać.
- Sprząta pod meblami – czyli nawet lepiej, niż ja na co dzień. Bo umówmy się, że przy małej ilości czasu nie zawsze sięgamy szczotką pod meble.
- Pracuje nawet, gdy nie ma nas w domu – dla mnie mega patent. Dzięki połączeniu z WiFi (rozumiecie?! odkurzacz z internetem!) i aplikacji mobilnej, możesz sterować iRobotem nawet, gdy jesteś daleko.
- Sam wykrywa większe zabrudzenia i „przykłada się” do nich bardziej, a do tego zbiera sierść zwierzaków.
- Sam się opróżnia – i to w sposób, który zatrzymuje pyłki i grzyby, co jest doskonałym rozwiązaniem dla alergików. Działa to tak, że gdy potrzebuje opróżnienia, podjeżdża do stacji dokującej, która jest wyposażona w urządzenie wysysające kurz. Stacja wyciąga zabrudzenia z worka, który zamyka się szczelnie po opróżnieniu, a następnie przechowuje je w pojemniku. Taki pojemnik pomieści brud z aż 30-to krotnego odkurzania. Można więc tak naprawdę zapomnieć o istnieniu robota na dłuższy czas.
- Sam się ładuje – a następnie wraca do miejsca, w którym skończył pracę
- Tworzy mapę mieszkania – i porusza się po niej. Czyli nie musicie go przestawiać, ani ustawiać. Ta technologia wręcz mnie zachwyca. W odkurzaczu (bądź co bądź) zainstalowano system nawigacji, oraz skanerów, który sprawia, że Irobot może sprzątać nawet gęsto umeblowane mieszkania, z poustawianymi kwiatami itp. Jest tak czuły, że nie ma prawa nic wywrócić.
- Nie spada ze schodów- więc nie trzeba go pilnować. Wbudowane czujniki informują go, o zbliżającym się uskoku. Szczerze mówiąc, brak pewności, czy przy pierwszym sprzątaniu piętra nie spadnie i się nie zniszczy, był jednym z czynników, dla którego powstrzymywałam się zakupem do tej pory.
No i same powiedzcie, czy to nie piękny wynalazek? Zamiast jeździć ciężkim, nieskutecznym odkurzaczem co chwila, włączacie iRobota i z głowy. Można poczytać książkę, iść rower, czy pobawić się z dzieckiem – co chcecie.
A powiem Wam, że odkryłam właśnie, że są też iRoboty myjące podłogi. I to odkrycie mnie powaliło. Moje marzenie o podłodze w kuchni bez plam – staje się coraz bardziej realne…