Kto na początku sierpnia spędza wakacje w regionie Emilia Romagna we Włoszech, nie może ominąć Festa di Garibaldi, tradycyjnego święta mieszkańców urokliwego nadmorskiego miasteczka Cesenatico. Wydarzenie upamiętnia wejście Garibaldiego do miasta i rozpoczęcie przygotowań do uwolnienia pobliskiej Wenecji z okupacji austriackiej.
Przez dwa dni, w pierwszy weekend sierpnia, w mieście odbywa się mnóstwo imprez zakończonych przewspaniałym pokazem sztucznych ogni połączonych z muzyką. Muszę przyznać, że dawno nie widziałam tak wspaniałego widowiska. Ale nie ono dostarczyło mi najwięcej emocji.
Cuccagna
Najciekawszym wydarzeniem świątecznego weekendu jest finał tzw. Cuccagna, czyli swoistych zawodów wywodzących się z tradycji ludowej, które odbywają się w sobotę wieczorem i gromadzą tysiące turystów, oraz mieszkańców Cesenatico. A jest co oglądać.
Przemarsz Czerwonych Koszul
Zawody Cuccagana poprzedza przemarsz tzw. Czerwonych koszul wraz z orkiestrą i reprezentacjami dziewięciu dzielnic Cesenatico, niosącymi swoje proporce. Zawodnicy są ubrani w specjalne trykoty, niczym atleci z początku naszego wieku. Przed przystąpieniem do konkurencji wszystkie drużyny prezentują się publiczności i robią sobie pamiątkowe zdjęcie.
Cuccagana – zasady
W starym porcie ustawia się nad wodą, pod kątem ok 45 st. 14 – metrowy pal zakończony wieńcem obfitości, z którego zwisają wędliny i inne smakołyki. Pal jest wysmarowany grubo smalcem.
Jak się domyślacie, zawodnicy mają za zadanie wspiąć się na pal i zdobyć smakołyki umieszczone w wieńcu. Aby było trudniej, uczestnikom nie wolno w trakcie zdobywania pala dotknąć go rękami. Każde podparcie musi się zakończyć skokiem do wody. Oczywiście nie jest to łatwe zadanie, a zawodnicy za każdym razem spadają do wody. Konkurencja ta wymaga ogromnej siły, poczucia równowagi i… działania taktycznego.
W każdej drużynie jest pięciu zawodników. Na słup mężczyźni wchodzą kolejno po jednym z każdej drużyny. Zadaniem zawodników na początku jest posypanie smalcu piachem (ze skrzyni umieszczonej przy wejściu na słup) i przygotowanie drogi kolegom, oraz sobie w następnej turze. Im dłużej trwają zawody, tym dalszą drogę mogą przejść kolejni zawodnicy. W miarę trwania konkurencji poszczególni śmiałkowie przestają sypać piachem, a obsypują stopy, by mieć jak najdłużej tarcie pod nogami.
Ah, Ci zawodnicy….
Dodatkowym atutem dla pań jest uroda i muskulatura zawodników. Większość z nich jest niesamowicie zbudowana. Poszczególni panowie mają swoje fanki, które krzyczą i biją im brawa. Jednak to nie oni wygrywają i budzą zachwyt. Tutaj bardzo się liczy doświadczenie. Bardziej dojrzali mężczyźni, którzy od lat biorą udział w Cuccagna, mieli niesamowitą technikę i pewność w ruchach i to oni zachodzili najdalej. Najstarszy uczestnik, na moje oko miał ok. 70 lat i wchodził na pal pewnie jakby się z tym urodził. Jego stopy niesamowicie się wyginały i obejmowały słup jak dłonie.
Zawody są bardzo spektakularne i budzą ogromne emocje. Podziwiałam kunszt zawodników, ale też nie raz zdarzyło mi się krzyknąć ze strachu, gdy widziałam jak wpadali do wody.
A poza zawodami
Impreza trwa do późnej nocy i jest niesamowitą atrakcją, ale warto też wtedy powłóczyć się po porcie. Odpocząć na chwilę od stania w rozgrzanym tłumie. Port gdzie odbywa się impreza, to stary kanał, zamknięty dla ruchu żaglowego. Służy już tylko jako muzeum dla starych kutrów rybackich i przepięknych żaglowców o kolorowych żaglach, które są zazwyczaj postawione i cieszą oczy turystów. Dookoła znajduje się mnóstwo przytulnych knajpek. Zjecie w nich niesamowicie wyglądające dania z owoców morza, skosztujecie pysznego wina, lub wypijecie oryginalnego drinka i zjecie najlepsze na świecie włoskie lody.
Warto złapać oddech i poczuć tę atmosferę włoskiego, ciepłego wieczoru, pełnego gwaru, śmiechów i paradoksalnie – spokoju.
P.S. Wybaczcie jakość nocnych zdjęć. Wszystko działo się szybko, a ja miałam tylko telefon ze sobą.
Zapraszam do Włoch.