Pewnie zastanawiasz się czasem „po co nam te Walentynki?”. Szczególnie ostatnio, gdy Walentynki stały się kolejną okazją do sprzedania wszystkiego, może taka refleksja się pojawiać. Nie sprzedało się na Gwiazdkę i Dzień Babci/Dziadka? Nie szkodzi. Mamy zaraz Walentynki. Wystarczy zmienić okładkę na czekoladkach ze świątecznej, później na „Dziękuję Babciu”, a następnie na „Kocham Cię” i biznes się kręci.
Pamiętam jednak czasy,
gdy Walentynki były dość młodym świętem w naszym kraju i na Walentynki się wysyłało, lub podrzucało w sekrecie, kartki. A na kartkach były słodkie wyznania. Albo szło się na spacer, za ręce i cieszyło bliskością drugiej osoby, może jakiś mały kwiatek, może lizak i to wszystko. I to było cudne.
O tym, że Walentynki blisko,
wiem jeszcze z jednego źródła, poza sklepowymi witrynami. Otóż na Facebooku, powoli, nieśmiało, ale coraz śmielej, zaczynają się pojawiać memy antywalentynkowe. Nawoływanie do rzucania kamieniami w zakochanych i takie tam. Rozumiem, że to z nienawiści do przesłodzenia i komercjalizacji, bo chyba nie do samej miłości jako takiej? Skoro górnicy mają swoje święto i pluszowe misie mają swoje święto, to czemu zabierać święto zakochanym? A niech się kochają do woli. Niech okazują sobie na tysiąc jeden sposobów. Co to komu przeszkadza?
Najbardziej śmieszy mnie
zdanie często powtarzane, przy takich okazjach, że kochać powinno się na co dzień, a nie od święta. I pewnie. Święta racja. Tylko zastanówmy się, ile/ ilu z nas na co dzień okazuje uczucia? Pewnie, że wspaniale by było, gdyby Walentynki trwały cały rok, ale nie oszukujmy się, tylko niektórzy mają tyle szczęścia, że potrafią, że pamiętają okazywać uczucia, dbać o nie i podsycać. I równie mało osób grzeje się w cieple okazywanej im miłości. A Walentynki mogą być okazją do zatrzymania się, przyjrzenia tym, których się kocha i przypomnienia sobie dlaczego to właśnie on/ona.
Dlatego ja jestem jak najbardziej zwolenniczką
tego, przeflancowanego do nas święta i nie przeszkadza mi, że nie nasze, narodowe. Czemu nie brać ze Świata tego, co miłe i piękne? Tylko zamiast serduszek, duperelek, albo obok serduszek, duperelek, podarujmy sobie uważną rozmowę, przytulenie, spojrzenie głęboko w oczy. Zróbmy coś razem, co nam sprawia przyjemność. Nie dawajmy się presji, że musi to być kino (obowiązkowo komedia romantyczna), albo restauracja. Na pewno jest tyle wspaniałych, tylko waszych rzeczy, które lubicie robić razem. I co z tego, że jest to gra w scrable, hokeja, słuchanie Zenka Martyniuka? Jeśli to Was uszczęśliwia – czemu nie? Może przy tej właśnie okazji przypomnicie sobie swoje dawne miłosne rytuały, tylko Wam znane i dla Was ważne? I to właśnie ten dzień stanie się okazją do odnowienia starego, przykurzonego nieco uczucia?
Może właśnie po to są Walentynki?