„Liderem można się stać, nie urodzić”, „Jak nie drzwiami, to oknem”, „The sky is the limit” – hasła motywujące do zmian i przełamywania własnych barier atakują nas z ekranów telewizorów, okładek gazet, billboardów. Czym jest tak właściwie strefa komfortu? Czemu zawdzięcza swój negatywny wizerunek? Czy faktycznie nie wychodząc poza nią, nie można wieść szczęśliwego, spełnionego życia?
Czym jest strefa komfortu?
Na wyspie komfortu
Strefa komfortu jest dość intuicyjnym terminem, który nie doczekał się szczegółowej definicji. Kamila Kruk, trenerka rozwoju osobistego, organizatorka szkoleń biznesowych, tłumaczy to określenie wykorzystując metaforę wyspy. Strefa komfortu jest jak dobrze znany skrawek lądu, po którym poruszamy się, chodząc po ciepłym, przyjemnym piasku. Wyspa otoczona jest wodą – gdzieniegdzie płytką, gdzie indziej – głęboką. Opuszczenie stałego lądu wiąże się z niepokojem, uczuciem dyskomfortu – podobnie jak wychodzenie ze swojej strefy komfortu.
Granice strefy komfortu
Strefa to komfortu to wszystkie działania postrzegane przez nas jako nawykowe, bezpieczne, niewymagające zbyt dużego wysiłku. To obszar, po którym poruszamy się naturalnie, według dobrze znanych nam zasad. Jego granice leżą tam, gdzie pojawiają się strach, obawy, stres. Najlepszymi wskaźnikami tego, czy przekraczamy strefę komfortu, są sygnały wysyłane przez organizm – napięcie mięśniowe, przyspieszony rytm serca, pobudzenie połączone z niepokojem.
Przekraczanie strefy komfortu – czy to konieczne?
Nikt wbrew naszej woli nie narzuci nam konieczności działania poza dobrze znanym obszarem. Co więcej, sami nie powinniśmy się do tego zmuszać. Jeśli przytłaczają nas obowiązki zawodowe i rodzinne, nie podejmujmy kolejnych, przekraczających nasze możliwości czasowe i psychiczne zobowiązań. Jeżeli czujemy, że awans będzie dla nas źródłem jedynie dodatkowego stresu, a nie nowych umiejętności, zrezygnujmy z niego. Ze strefy komfortu należy wychodzić w przemyślany sposób – uwzględniając to, czy mamy czas i przestrzeń na rozwijanie nowych kompetencji oraz czy nasza aktualna kondycja psychiczna sprzyja podejmowaniu nowych wyzwań.
Jak wyjść ze strefy komfortu… bezpiecznie?
1. Ponad obawami, nie możliwościami
Jeśli od dziecka ledwo zaliczałeś matematykę, a do najprostszych obliczeń potrzebujesz kalkulatora, nie próbuj zostać drugim Einsteinem. Skup się na swoich możliwościach i predyspozycjach, rozwijaj się w zakresie działań, które sprawiają Ci przyjemność. Potrafisz świetnie uargumentować swoje stanowisko, znasz i stosujesz techniki perswazyjne, ale kiedy masz się odezwać, zżera Cię stres? Poćwicz wystąpienia publiczne, zainteresuj się metodami autoprezentacji. Wygłoszenie starannie przygotowanego przemówienia prawdopodobnie będzie dla Ciebie źródłem ogromnej satysfakcji (w przeciwieństwie do osoby, dla której już stworzenie tekstu dłuższego niż kilka zdań jest powodem frustracji).
2. Znajdź własną metodę
W przypadku pokonywania własnych słabości najczęściej sprawdzają się dwie metody, które najprościej można określić jako ,,stawianie małych kroczków” i ,,skok na głęboką wodę”. Niektórzy ludzie wolą przed zetknięciem z nową sytuacją przygotować się, stopniowo wdrażać w daną aktywność, inni wręcz przeciwnie – cenią sobie spontaniczność, a nadmierne analizowanie konsekwencji jest dla nich źródłem dodatkowego stresu. Zastanów się, który z tych sposobów bardziej pasuje do Twojej osobowości.
3. Rozszerzaj, nie przekraczaj
Zamiast przekraczać, staraj się rozszerzyć swoją strefę komfortu – niech czynności uważane przez Ciebie za niekomfortowe, trudne staną się nowymi nawykami. Powtarzaj je często i regularnie, szukaj okazji, które zmusiłyby Cię do konfrontacji z problemami. Możesz też wypróbować metodę 21 dni – nie obiecuj sobie, że daną czynność będziesz wykonywał dożywotnio, tylko załóż, że codziennie przez 21 dni poświęcisz na nią choćby krótką chwilę. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że po tym czasie postanowisz kontynuować działanie.
4. Pogódź się z porażką
Przyjmij założenie: próba jest zwycięstwem. Patrz na porażki jak na cenne lekcje, a nie wynik swojej nieudolności. Ten punkt dotyka bardzo wrażliwej sfery – samooceny. Pamiętaj, że własnej wartości nie mierzy się ilością zwycięstw i porażek. Daj sobie szansę na popełnianie błędów – to bolesna, ale najskuteczniejsza z dotychczas poznanych metod nauki.
Modne „wychodzenie ze strefy komfortu” lepiej zastąpić „przełamywaniem oporów” i ,”przekraczaniem własnych barier”. Samorozwój nie powinien być bowiem dążeniem do perfekcji, a niwelowaniem tym postaw i zachowań, które przeszkadzają nam w wykorzystywaniu naszych naturalnych zdolności i talentów.
Autor artykułu Artykuł został opracowany przez firmę AVENHANSEN Sp. z o. o. działającą w branży szkoleń oraz doradztwa biznesowego. |