W Nowy Rok wchodzę ze spokojem. Nie mam planów, nie robię mapy marzeń, ani postanowień noworocznych. Spokój, wyciszenie, działania tylko niezbędne. Nie zamierzam się spinać, wymyślać, gonić i prześcigać w pomysłach.
Początkowo myślałam, że to starość. Kurczę? To już? Nie za wcześnie? Brak chęci do działania, lenistwo, potrzeba wyciszenia? Mój Karol mówił: jesteś po prostu zmęczona. Tyle czasu gonisz, pracujesz ponad siły, Organizm się wyczerpał. Trzeba mu regeneracji. I na pewno ma rację. Mój organizm sam wie najlepiej czego mu trzeba.
Jednak na prawdziwą przyczynę tego maksymalnego wyciszenia znalazłam we wpisie Asi Rek-Faber „Kropka mocy” na FB. Przeczytałam i olśnienie! To natura! Mamy zimę. Czas naturalnego spokoju. Okres, gdy przyroda śpi i się regeneruje. A my przecież jesteśmy jej częścią.
Mam wrażenie, że zbyt często o tym zapominamy. Cywilizacja, współczesne życie, stawia nam wyzwania, otacza nas murami, betonem, szkłem i asfaltem oddzielając od fizycznego kontaktu z przyrodą. Hałas mediów zagłusza jej wezwania. Sztuczne światło zabiera potrzebny zmrok. Wyalienowane z naturalnego środowiska podążamy za cywilizacją uciekając od tego, co naturalne i prawdziwe.
Na siłę chcemy się motywować, mobilizować, popychać do działania. Ktoś wymyślił, że w Sylwestra mamy świętować (najlepiej głośno), a zaraz po nim snuć plany i robić postanowienia. Czy to aż takie pilne? Czy rzeczywiście kartka w kalendarzu ma rządzić naszym życiem? Zmęczona, wyjałowiona ziemia nie da zbyt wielkich plonów. Dlaczego ze mną wciąż dążącą by szybciej, wyżej dzielniej, bez oddechu, regeneracji, ma być inaczej? To nienaturalne.
Gdy zupełnie nieświadomie zaczęło to do mnie docierać, instynktownie zaczęłam się wyciszać. Zbliżyłam się do tego wspaniałego rytmu natury, który jest kierowany jej mądrością – poczekam. Zregeneruję się. Z wdzięcznością zajmę się sobą. Przeczekam do wiosny, choć nie wiem jeszcze do której…