Zacznijmy od tego, że Andaluzja warta zobaczenia jest i basta! I tu właściwie mogłabym zakończyć wpis. Jednak nie martw się. Nie zrobię tego. Opowiem Ci co widziałam i… co przeżyłam podczas mojego intensywnego tygodnia w Andaluzji. Bo Andaluzja to nie tylko widoki, to także pyszne smaki i niesamowite emocje. Ale po kolei.
Caminito del Rey, czyli Ścieżka Króla w Andaluzji
Poznawanie Andaluzji zaczęliśmy z wysokiego (dosłownie i w przenośni) C, ponieważ jak dla mnie jest to jedna z największych atrakcji tego regionu Hiszpanii – Caminito del Rey, położonej w parku narodowym Desfiladero de los Gaitanes, nieopodal miejscowości El Chorro.
I tu mała dygresja nie dotycząca tematu, ale to mój blog i mogę pisać o czym chcę, prawda? Dygresja będzie o marzeniach i wierze, że się spełnią. Pamiętasz jak pisałam o skoku na spadochronie, że był na mojej liście rzeczy do zrobienia? Otóż przejście Ścieżką Króla było na tej samej liście. Tuż obok skoku.
O Caminito del Rey usłyszałam kilka lat temu od moich klientów w biurze. Opowiadali, że tak na prawdę kupują wczasy u nas tylko dlatego, że z biurem podróży łatwiej dostać się na tę trasę. Ponoć bardzo trudno kupić bilety, do tego nie zawsze pogoda sprzyja (gdy jest wietrznie może być tam niebezpiecznie), a tak bilety mają zapewnione i jak impreza nie wypali, mają zwrot, lub pójdą w innym terminie. Od tej pory czytałam o Ścieżce, oglądałam zdjęcia i marzyłam pewna, że w końcu i ja przejdę się tą trasą. I … udało się! Myślałam, że wyskoczę z butów, jak zobaczyłam, że jest w programie wyjazdu! Masz kolejny przykład, że warto marzyć, warto wizualizować i wierzyć, że marzenie się spełni. Naprawdę nigdy nie wiadomo kiedy Opatrzność (czy jak to nazywasz) Cię wysłucha i znajdzie dogodną okazję. Wystarczy poprosić.
Zastanawiasz się czy było warto marzyć o Caminito del Rey ?
Warto było. Ścieżka Króla to jedno z najpiękniejszych miejsc jakie widziałam. Wiodąca głębokim wąwozem wśród skał pełna jest wspaniałych widoków. W dole wije się zielona rzeka, w kolorze lodów pistacjowych (ale romantycznie mi wyszło ha ha, ale co ja poradzę, że takie skojarzenia we mnie budziła). Czasem jest bardziej szmaragdowa, ale lody jednak przeważają. Rzeka miejscami pokonuje jazy, powstają spiętrzenia i mini wodospady. W górze widzisz majestat gór i skały czasem po kilkadziesiąt metrów, a nad głową cudne, czyste, błękitne niebo. Nie wiadomo jakim cudem oleandry wyrastają wprost ze skał i różowią się pysznie dookoła. Są i sosny, oraz mnóstwo innej roślinności. Nie jest nawet tak gorąco, jak myślisz, że może być w Hiszpanii. W końcu jesteś w górach… W tym miejscu czujesz, że żyjesz. Czujesz ogromną wdzięczność za to, że to piękno jest twoim udziałem. Może górnolotnie poleciałam, ale naprawdę takie tam się rodzą uczucia.
Skąd nazwa Ścieżka Króla?
Ok, było górnolotnie, to teraz troszkę zejdziemy na ziemię. Niestety nie mam dla Ciebie żadnej romantycznej historii związanej z powstaniem ścieżki. Jest raczej bardzo przyziemna, chociaż dla potrzeb turystów, mogliby Hiszpanie coś wymyślić, ha ha . Ścieżka postała, gdy Hiszpanie na początku XX wieku postanowili postawić zaporę na rzece Guadalhorce na odcinku Gaitanejo i El Chorro, by stworzyć elektrownię wodną. Ścieżka miała służyć pracownikom elektrowni, aby mogli z łatwością się do niej dostać niee okrążając wąwozów. Mało romantycznie, prawda? Dlaczego króla? Może chociaż tutaj będzie odrobinie romantycznie? Ja tak sobie wyobrażałam. Jakiś król może tędy przeprawiał się, by ratować swój naród, lub uciekał, przed najeźdźcą? Nic podobnego. Podczas uroczystego otwarcia król Alfonso III się tą ścieżką przeszedł , a okoliczni mieszkańcy dumni, że zaszczycił ich swoim spacerem, nazwali ścieżkę Ścieżką Króla. Nie wiem czemu, ale niezmiennie mnie to bawi.
Trasa Caminito del Rey
Prozaiczność przyczyny powstania ścieżki zupełnie nie umniejsza jej atrakcyjności. Aby dostać się na ścieżkę, najpierw przechodzimy pod wejście na nią poprzez tunel. To już odrobinę podkręca atmosferę. Ale najbardziej atmosferę nakręca fakt, że potrzebujesz mieć porządne, sznurowane buty i dostajesz kask, który musisz mieć na głowie obowiązkowo! Co to znaczy? To znaczy, że będzie niebezpiecznie… I kiedyś na pewno tak było. Obecnie ścieżka jest całkowicie bezpieczna, choć dla osób o słabych nerwach i lęku wysokości może stanowić wyzwanie. Trasa zawieszona (dosłownie) jest na skałach, często na wysokości 100m. Idzie się nią po dość wąskich kładkach (oczywiście zabezpieczonych), ” przyklejonych” do pionowych skał i na prawdę przez cały czas jest co podziwiać.
Dla miłośników mocniejszych wrażeń jest przygotowany szklany balkon, mniej więcej po środku trasy. Nie powiem – wchodzi się na niego z pewną niepewnością i myślami, czy szkło nie pęknie. Ale tak naprawdę tak wiele ludzi tam stało przed Tobą, że stać się nic nie może, jednak fajnie jest się chwilę pobać. Na koniec drogi przechodzisz na drugą stronę wąwozu, wiszącym ażurowym mostem. Jeśli masz lęk wysokości – nie patrz w dół. Jeśli nie – ciesz się widokiem i rób zdjęcia.
Przez pierwsze dni mojego pobytu w Hiszpanii w całym kraju obowiązywał nakaz noszenia maseczek. I wyobraź sobie, że nawet tam było to przestrzegane. Hiszpanie bardzo ucierpieli na przedłużającej się kwarantannie w domu (siedzenie w domu jest całkowicie wbrew ich naturze) i teraz zrobią wszystko, by nie wrócić do zamknięcia. Chodziliśmy więc jak kosmici w maseczkach i kaskach, ale i tak warto było!
Jak dostać się do Caminito del Rey
Jak już pisałam, najbardziej opłaca się pojechać do Caminito del Rey ze zorganizowaną wycieczką. Jednak jeśli chcesz pojechać tam samodzielnie, jest taka możliwość. Dojeżdżasz samochodem, zostawiasz go na parkingu, a następnie korzystasz z autobusu, który odbierze Cię z jej końca z powrotem na parking, ponieważ trasa jest jednokierunkowa. Przy czym teoretycznie można trasę zaczynać od obydwu stron. Ja jednak polecam iść z góry na dół wraz z biegiem rzeki. Łatwiej i doznania są stopniowane. Już przy parkingach jest pięknie. Aby przebyć trasę w ten sposób, trzeba podjechać w okolice zalewu Conde de Guadalhorce (Ardales) w pobliżu restauracji El Kiosko. Dalej idziemy pieszo przez wspomniany tunel i kawałek lasu.
Przed wejściem na właściwą trasę koniecznie skorzystaj z toalety przy kasach. Na trasie nie będzie takiej możliwości, a trasa mierzy 8km. Na ścieżce nie ma też możliwości zakupu napoi i jedzenia. Zadbaj więc o to przed wyprawą. Z ważnych informacji, na trasę nie są wpuszczane dzieci do lat 8. A z ciekawostek – zabronione jest używanie selfi sticków.
Ależ się rozpisałam. Aż w tym wpisie niewiele jeszcze zmieszczę. Jednak o Caminito można by jeszcze pisać i pisać, a Ty pewnie jesteś ciekawa co jeszcze widziałam. Ok, to teraz kolejna piękność
Malaga
Co widzisz mówiąc Malaga? Tiki taki i kasztanki? No reklama zrobiona rewelacyjnie, ja do tej pory słysząc Malaga, dopowiadam tiki taki ha ha. Jeszcze Malaga kojarzy się też z winem – i słusznie, bo wino Malaga Virgen, to prawdziwy, słodki, rubinowy napój bogów. Po wyprawie do miasta Malagi, mówiąc Malaga – będę teraz widziała przed oczyma przezielone miasto pełne ogromnych palm i kwiatów, papużki latające nad głowami niczym nasze wróble, wyślizgane przez miliony turystów i zwykłych przechodniów marmurowe drogi, „zadaszone” tkaninami chroniącymi przed słońcem deptaki handlowe i mnóstwo rzeźb. Bo Malagę śmiało można nazwać miastem artystów z naczelnym jej mieszkańcem, który tu się urodził – Pablem Picasso. Malaga słynie też z festiwalu filmowego. Sama widzisz – sztuka na każdym zakręcie.
Co zobaczysz w Maladze
Jeśli lubisz zabytki architektury, koniecznie zwiedź tutejszą katedrę wybudowaną na zrujnowanym meczecie (tak to działało, która religia zwyciężała, natychmiast burzyła świątynie zwyciężonych i budowała swoje na ich zgliszczach) i Alcazabę arabską twierdzę królującą na wzgórzu ponad miastem. A u jej podnóża zobacz odkryte stosunkowo niedawno ruiny rzymskiego teatru.
Jeśli lubisz ploteczki o wielkich tego świata, wypatruj Antoniego Banderasa, który posiada swój apartament przy placu właśnie naprzeciwko starożytnego teatru. Zaś nieco dalej, w głębi wpadnij do jego baru „PimPin” (alfons, dlaczego alfons? zapytaj w komentarzu, to opowiem) na Clarę, czyli piwo z fantą cytrynową, lub na wspomniane wino Malaga Virgen i małe tapas. Może akurat wpadnie sprawdzić jak się interes kręci.
A jak wolisz sztukę zajrzyj do muzeum Pabla Picassa , oraz zobacz jego dom rodzinny. Fajne uczucie stąpać po tych samych kamieniach co on i widzieć dokładnie to, co on widział. Puść wodze wyobraźni i przenieś się do Malagi, w której tata Picassa posiadał swój warsztat malarski i prosił siedmioletniego Pabla o domalowanie np. ptaszkom nóżek (ponoć tak ojciec zorientował się, że syn ma talent).
Wpadnij też koniecznie mercado w Maladze ( Hiszpanie nawet bazary mają piękne, ha ha), by przez chwilę, tak troszeczkę pożyć życiem miejscowej ludności i pokosztować najpyszniejszych, pełnych słońca, owoców. Takich fig, jak tego dnia, nie jadłam nigdy!
Z ciekawostek – Malaga to podobno trzecie miejsce na świecie gdzie mieszka się najlepiej i jestem gotowa w to uwierzyć. Do Malagi, będą na wakacjach na Costa del Sol, dojedziesz bez problemu, za niewielkie pieniądze, kolejką ciągnącą się wzdłuż wybrzeża, o czym już pisałam w poprzednim wpisie.
Ronda, nie mylić z rondem
Ronda komuś, kto nie jest zorientowany w andaluzyjskich atrakcjach, nic nie mówi. A szkoda i już to naprawiam. Ronda to przeprzepiękne miasteczko w górach, położone po dwóch stronach wąwozu rzeki Guadalevín. Położona jest w prowincji Malaga i jak się domyślasz, z Malagi łatwo się do niej dostać samochodem, lub autobusem.
Ja i moi współtowarzysze podróży do Rondy ruszamy z Marbelli. Pniemy się poprzez góry aż na wysokość 700m.n.p.m, na jakiej położone jest to miasteczko. Po drodze co chwila mijamy zamknięte enklawy dla bogaczy rozsiane na wzgórzach za Marbellą. Na stokach gór pasą się kozy Payo Payo, z kórych mleka wykonuje się niezwykły, delikatny ser.Tak delikatny, że zupełnie „niekozi”. Już sama droga zapiera dech w piersiach. Ale najlepsze jest jeszcze przed nami.
Ronda umiejscowiona jest fantastycznie
Połączone mostem ściany głębokiego na 100 metrów wąwozu El Tajo, to dwie części miasteczka: stara – Ciudad, czyli część arabska i Mercadillo – część nowsza, chrześcijańska, powstała po rekonkwiście. Domy przy ścianach wąwozu niemal wiszą na skałach wychodząc bezpośrednio na sam wąwóz.
Z mostu rozpościera się zachwycający widok. Sam most możesz podziwiać z tarasu pobliskiej knajpki „Don Miguel”, popijając pyszne Tinto de verano (wino z fantą cytrynową i lodem).
Mogłabym się zagubić i spacerować bez końca po uroczych uliczkach Rondy. Jednak poza spacerem warto udać się do jednej z głównych atrakcji miasta, czyli areny walk z bykami. Udaję się więc, choć z żalem, ponieważ uwielbiam się błąkać po takich uliczkach.
Arena walk z bykami
Arena jest ogromna. Możemy wejść na „plac boju”- robię więc sobie zdjęcie jak 25 lat temu na innej corridzie, w Barcelonie, aby sprawdzić co się u mnie zmieniło – hm, czas jest dla mnie nawet łaskawy, ha ha .
Zwiedzamy miejsca, gdzie byki czekają na swoją kolej do walki. Poznajemy zasady walki z bykami i jej ewolucję na przestrzeni wieków (jeśli jesteś ciekawa – zapytaj w komentarzu – opowiem, ale sama nie jestem fanką, więc pomijam szczegóły). Tutejsza arena uznawana jest za jedną z najważniejszych w Hiszpanii. Nosi miano królewskiej. Dodatkowo słynie z przepięknych strojów uczestników wydarzenia, którzy tylko tutaj, w Rondzie wyglądają jak by byli wyjęci z obrazów Goi. Stroje torreadorów i matadorów, oraz podziwiających ich dam oglądamy w muzeum mieszczącym się pod widownią, są rzeczywiście bajkowe. Z resztą jak cała Ronada. Bardzo mi żal z Rondy wyjeżdżać. Czuję ogromny niedosyt. Może jeszcze tu wrócę ?
Chcę Ci jeszcze opisać Granadę, Giblartar, Capo de Gata i wieczór z prawdziwym, fascynującym, pełnym emocji, flamenco. Jednak co za dużo to niezdrowo. Dlatego teraz kończę i powrócę niebawem z moimi opowieściami ze słonecznej Andaluzji, jeśli pozwolisz. A tymczasem w piątek, tradycyjnie przepis. Tym razem na nalewkę z czereśni. Mamy sezon czereśniowy przecież.
Proszę Cię o udostępnienie tego posta, jeśli uważasz go za przydatny. I oczywiście czekam na twoje komentarze. Zawsze bardzo mnie cieszy, gdy piszesz do mnie.