Scrolując fotki na Instagramie zauważyłam zjawisko, które powtórzone za którymś razem, bardzo mnie zaciekawiło. Mianowicie mnóstwo kobiet konstruuje swoje instagramowe nicki według wzoru – „MamaNatanka”, „MamaZuzi”, „Mamadwóchłobuziaków”. Serio?!
Przejrzałam więc Facebook’a
i tu podobnie, choć mniej może widoczne w nazwach profili, bo tutaj zazwyczaj używamy imion i nazwisk. Jednakże, gdy przejrzycie tablice… o mamo! Same zdjęcia dzieci! Serio?!
Przyglądając się
moim znajomym mamom, zauważam to samo. Podczas spotkań towarzyskich, jeśli tylko uczestniczą w nich mamy, główny temat to dzieci. Nie da rady porozmawiać o niczym innym. Ani o facetach, ani o zainteresowaniach, ani o ciuchach, czy ostatnio obejrzanym filmie, o seksie nie wspominając. Z moją koleżanką o podobnych poglądach, znudzone cudownymi osiągnięciami cudzych dzieci, ich chorobami i konsystencjami kupek niemowlaków, z małą przekorą i puszczając do siebie oczko, delikatnie, acz stanowczo staramy się nakierować rozmowę na inne tory, ale… temat z uporem maniaka wraca…
Jak to się dzieje, że rodząc dzieci przestajemy być sobą,
a stajemy się mamami. Czy na prawdę powinnyśmy się od tego momentu określać tylko w kategorii „mama”?? A gdzie nasze pasje, poglądy, zainteresowania? A gdzie wreszcie – MY SAME?
Owszem, rozumiem.
Narodziny dziecka wywracają nasz świat do góry nogami i przewlekają na lewą stronę. Ale to nadal NASZ świat. Nadal MY jesteśmy. A nie jakieś tam MamyNatanka!
Kochane nie zrozumcie mnie źle.
Jasne, że wiem, że teraz najważniejsze jest dla Was wasze dziecko. Jego pierwsza kupka do nocnika, pierwszy ząbek, pierwsze kroki, pierwsze siniaki i koślawe rysunki. Też mam dzieci, też to przerobiłam (a właściwie przerabiam, choć teraz to jest pierwsza miłość, pierwszy poważny egzamin, pierwszy zawód) i też bardzo je kocham. Ale czy to jest powód, żeby stracić tożsamość, zapominać jak się nazywamy, kim jesteśmy, dokąd dążymy? Bo nie wmówicie mi, że teraz to już Wy nie jesteście ważne i nic nie chcecie dla siebie.
Możecie się teraz na mnie złościć i oburzać
– jak mogę! Przecież jesteście takie fantastyczne, tak się poświęcacie! I na prawdę dzieci są dla Was najważniejsze! I to naprawdę fascynujące, gdy dziecko się rozwija. I musimy dbać o jego zdrowie. No i co ludzie powiedzą, co teściowa? A dzieci? Mamy zaniedbać dzieci?! A ja i tak wiem swoje. Nie jesteście tylko „mamamiNataków”. Jesteście przede wszystkim sobą: Anią, Zosią, Kasią…
A co z waszymi związkami?
Mąż w odstawce szczęśliwy i zadowolony? Czy on się żenił z jakąś „MamąNatanka”, czy z Anią? Śliczną, kochaną, trochę zwariowaną, pełną pasji dziewczyną? Czy on aby na pewno chce być mężem „mamy”? Otóż nie. I uwierzcie, prawie każdy mężczyzna widząc, że dzięki temu jego żona będzie pogodniejsza, szczęśliwsza i łaskawsza, chętnie zajmie się WASZĄ WSPÓLNĄ pociechą, byście mogły odpocząć.
Skąd wiem?
Od mężczyzn. Prowadząc zajęcia dla Pań zaprzyjaźniałam się nie tylko z nimi, ale też z ich mężami. Nawet nie zdajecie sobie sprawy, ile razy słyszałam: „dziękuję pani Judyto, przez te pani zajęcia moja żona jakaś milsza się zrobiła” , „co pani zrobiła z moją żoną, że taka radosna chodzi?”, „dobrze, że czasem wyjdzie, ja też się umiem dzieckiem zająć”. Usłyszałam też niestety parę razy: „dla niej się liczą tylko dzieci, a ja co?”, „tylko dzieci i dzieci, mówię – choć wyjedziemy na dwa dni sami, pospacerujemy, napijemy się wina, pobzykamy jak kiedyś, a ona mi na to, że dzieci bez niej nie wytrzymają, że nie zostawi ich z teściową!”, „chodź do kina – a co z dziećmi?”, ” ciągle zmęczona chodzi, kochać się nie chce, mówię – idź do Wieśki na plotki, idź do kosmetyczki, ja się zajmę dziećmi, a ona puka się w czoło, a ja bym się zajął”
I uwierzcie, ten mąż na prawdę by się zajął.
A dzieci naprawdę by przeżyły. Ile słyszycie historii, że dziecko zginęło w wyniku ojcowskiej opieki? Warto zaufać swoim partnerom, zaufać babciom i zaufać dzieciom. Jeśli raz na jakiś czas, nie będziecie dla nich, tylko dla siebie, one na prawdę przeżyją.
Nie chodzi o zaniedbywanie,
nie popadajmy w skrajność. Tylko o zauważenie i zaznaczenie siebie, jako siebie, osobnego, indywidualnego bytu, w tym wszystkim. Matka też człowiek. Też jej się należy odpoczynek, czas na własne sprawy, na wyjście z koleżankami na kawkę i ploteczki, na Zumbę, na cokolwiek. Czas dla męża, bo przecież on też jest ważny i też potrzebuje waszej uwagi. Wasz związek jest ważny. Co będzie, gdy dzieci dorosną i zajmą się swoimi sprawami, a mąż odejdzie do kobiety, która będzie także dla niego, nie tylko dla dzieci? Co Wam zostanie?
Czy nie lepiej cały czas dbać o siebie,
umieć prosić o pomoc i z tej pomocy korzystać? Zadbana, wypoczęta mama, a do tego z własną osobowością i pasjami, to lepsza mama i żona budząca stałe zainteresowanie męża i w efekcie szczęśliwszy dom.
Jeśli potrzebujecie pozwolenia, to ja Wam pozwalam.
Tak, możecie. Nie, nie robicie niczego złego. Tak, powinnyście gdzieś wyjść, albo zamknąć się w pokoju z książką, cokolwiek, co pozwoli Wam być sobą, a nie tylko mamą. Nadal będziecie dobrymi mami, dobrymi gospodyniami, a przynajmniej wystarczająco dobrymi. Spróbujcie. Nic złego się nie stanie.
With love